"Biała Gwiazda na niebie sie mieni"Biała Gwiazda na niebie się mieni,Tak powstaje Wisły kibice są niezwyciężeni,Boi się nas cały się nas kibice angielscy,Boją się nas fani Wisełko, Wisełko, Wisełko,Tyś najlepsza w świecie ognisko na Łazienkowskiej,Stadion Legii pali płonie i nigdy nie zgaśnie,Kibice Wisły cieszą się bo to oni podpalili,Całą Legię doszczętnie Wisełko, Wisełko, Wisełko,Tyś najlepsza w świecie jest. "Chłopcy z Reymonta"Ojczyzna - Polska, Miasto - KrakówNiech żyją nam tysiące latWraz z nimi, w blasku Białej Gwiazdy -Kochana nasza WisełkaMy chłopcy z ReymontaZna nas cała PolskaZa Wisłę, za nasz TSPójdziemy aż po życia się nas Legia Warszawa,Boi się nas Chorzowski nasza Wisła to jest sława,Za nią pójdziemy w każdy Białej Gwiazdy,nią się liczy Wisły i Krakowastrzeże ta sławna brygadaBoi się nas gumiorski Hutnik,Boją się nas pasiaste nasza armia to potęgaBo my jesteśmy chłopcy z ReymontaZna nas cała PolskaZa Wisłę, za nasz TSPójdziemy aż po życia kres. NASZ TS! "Chociaż w świecie"Chociaż w świecie wiele klubów jest,i może większe są,i sława większa w Krakowie,mamy taki klub,któremu serca oddaliśmy Glory aleluja,Wisła wygra nie ma chuja (zbuja),Glory, Glory aleluja,Wisła wygra dziś ten mecz na pewno. (2x) "Moja jedyna miłość"Moja jedyna miłość - to Wisełkai my jesteśmy z Tobą,Klubie, Klubie, Klubie ty nasz,Wisełko całemu światu, jak w piłkę grasz,Wisło, Wisło, Wisło, Wisło,Klubie Ty nasz,Wisełko ma. "Jak długo na Wawelu" - HymnJak długo na Wawelu,Zygmunta bije dzwon,Tak długo nasza Wisła,Zwyciężać będzie orzeł biały, zwycięży polski ródZwycięży nasza Wisła, bo to Krakowski klub (Bis)Zwycięży Gwiazda Biała,Nasza Wiślacka brać,Zasługa to niemała,Tych co umieją orzeł biały, zwycięży polski ródZwycięży nasza Wisła, bo to Krakowski klub (Bis)Wierny swojej drużynie,znów przyjdę na jej mecz,i smutek z serca zginie,troski odejdą orzeł biały, zwycięży polski ródZwycięży nasza Wisła, bo to Krakowski klub (Bis)Nawet jeśli przegrywasz,To musi krótko trwać,Bo mistrza ten zdobywa,który potrafi orzeł biały, zwycięży polski ródZwycięży nasza Wisła, bo to Krakowski klub (Bis) "Najwspanialszy klub na świecie"Najwspanialszy klub na świecie,co kibiców mnóstwo ma,Każdy kibic wie, że przecież,To jest nasza bramki by mecz wygrać,Aby punkty zdobywać,Aby mistrzem Polski była,Nasza krakowska kibice pomożemy,Mistrza Polski zdobędziemy,Ani Legia, Nie Zagłębie,Tylko Wisła Mistrzem bramki by mecz wygrać,Aby punkty zdobywać,Aby mistrzem Polski była,Nasza krakowska Wisła.
WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy" BUDOWANIE PRZEWAGI Wisła miała plan na mecz z Odrą Opole, co było widać od początku spotkania.
Wokół antarktycznej wyprawy Richarda Byrda narosło wiele kontrowersji i legend Amerykańskie władze za wszelką cenę chciały uniknąć rozgłosu i tuszowały fakty Kilkanaście lat później zorganizowano wyprawę badawczą "High Jump", której cel również dla wielu nie był jasny, a Byrd nazwał ją "wyprawą wojenną" Byrd mówił publicznie o rejonach Antarktydy porośniętych bujną roślinnością i ogrzewanych przez wypływające z wnętrza Ziemi ciepłe źródła Rząd stanowczo zaprzeczył ogłoszonym przez admirała rewelacjom, a jego samego uznał za psychicznie chorego i poddał przymusowemu leczeniu psychiatrycznemu Więcej takich tematów znajdziesz na stronie głównej W cyklu "To było czytane", przypominamy najlepsze teksty z 2021 r. idealne na wakacyjną lekturę. Audycja radiowa została natychmiast przerwana, a słowa admirała uznano za efekt wyczerpania nerwowego lub halucynacji. Do dziś sprawa Byrda budzi emocje zarówno wśród naukowców, jak i miłośników UFO i spiskowych teorii dziejów. Do dziś nie udało się jej też wyjaśnić. Przelot nad biegunem południowym miał być pierwszym tego typu wyczynem. Wyprawa Byrda, w której udział brały dwa statki i trzy samoloty, okazała się olbrzymim sukcesem. Paradise Bay, Antarktyda. W trakcie lotu, który trwał 18 godzin i 41 minut, Richard Byrd wraz z trzema członkami załogi: drugim pilotem Berndtem Balchenem, operatorem radiostacji Haroldem June i fotografem Ashleyem McKinleyem dolecieli samolotem Ford Trimotor "Floyd Bennet" do bieguna południowego i z powrotem do bazy na Lodowcu Rossa. Był to pierwszy w historii taki lot. Byrd miał wtedy 31 lat. Foto: Domena publiczna Richard Evelyn Byrd Amerykanie szykują się do wojny? Kiedy lotnik wrócił do kraju, wokół jego wyprawy narosło wiele kontrowersji i legend. Najtrudniej było przejść do porządku dziennego nad nieprawdopodobnym komunikatem radiowym Byrda. Amerykańskie władze za wszelką cenę chciały uniknąć rozgłosu i skutecznie zatuszowały związaną z wyprawą aferę. Relację uznano za efekt napięcia spowodowanego trudami wyprawy. Przecież trudno było sobie wyobrazić, że w środku lodowej pustyni Antarktydy znajduje się zielona, pełna życia oaza. Oficjalnie uznano kwestię wyprawy Byrda za zakończoną. Nie oznaczało to jednak, że amerykański rząd stracił zainteresowanie tą sprawą. Foto: Domena publiczna Richard Evelyn Byrd przy samolocie Vought VE-7 Bluebird. Zobacz więcej: Polska góra druidów i tajemnic Kilkanaście lat później, 2 grudnia 1946 roku, amerykańskie bazy wojskowe opuścił potężny zespół uderzeniowy Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. W jego skład wchodził okręt dowodzenia USS Mount Olympus, lotniskowiec USS Philippine Sea, niszczyciel i trzynaście jednostek pomocniczych marynarki wojennej, a ponadto sześć śmigłowców, sześć łodzi latających i dwie latające cysterny. Towarzyszył im okręt podwodny USS Sennet. Foto: Domena publiczna Znaczek US Post upamiętniający wyprawy Byrda, 1933 r. Na pokładach potężnej flotylli znajdowały się ponad cztery tysiące ludzi — ponad trzy i pół tysiąca oficerów, marynarzy i żołnierzy piechoty morskiej, trzystu pracowników cywilnych i naukowców. Dowódcą armady został Richard Byrd, wówczas już admirał i uznany za bohatera weteran polarnych ekspedycji. Celem była Antarktyda. Operacja otrzymała wojskowy kryptonim "High Jump". Amerykańskie dowództwo ogłosiło, że zamierza sprawdzić, jak w warunkach polarnych funkcjonuje sprzęt wojskowy. Jednak sam admirał Byrd, przed wyjściem armady w morze, powiedział mimochodem, że operacja "High Jump" jest wyprawą wojenną. Dalsza część tekstu pod wideo: Zobacz więcej: Tajemnicza tragedia w Tatrach. Dlaczego zaczęli umierać? Oficjalni przedstawiciele marynarki nabrali jednak wody w usta i wszelkie próby uzyskania przez dziennikarzy jakiejkolwiek informacji o wyprawie spełzły na niczym. Nie dowiedzieli się niczego ponad to, że operacja "High Jump" ma charakter badawczy. Ale nikt nie chciał w to wierzyć. Analitycy szeptali, że Amerykanie szykują się do wojny. Nikt jednak nie był w stanie wyjaśnić, z kim zamierzają się zmierzyć i jak. Żadna armia świata nie była wtedy zdolna do walki na takim terenie, poza tym kontynent był niezamieszkaną przez ludzi pustynią. Operacja "Wysoki Skok" Wszystko wskazywało jednak, że operacja "High Jump" była czymś więcej niż wyprawą naukową. Same przygotowania trwały ponad rok, zaangażowane zostały wielkie siły, atmosferę tajemnicy potęgował fakt, że w wyprawie uczestniczy tylu żołnierzy piechoty morskiej oraz niespotykana, jak na wyprawę naukową, liczba samolotów. Foto: CC BY Statek ekspedycji Byrda uwięziony w lodzie na biegunie południowym, 1930 r. Wśród nich były też samoloty rozpoznania C-47 Dakota wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt: aparaty fotograficzne, kamery i magnetometry używane do wykrywania anomalii magnetycznych w wodzie i pod powierzchnią ziemi. 27 stycznia 1947 roku zespół uderzeniowy dotarł do wybrzeży Antarktydy i rozpoczął lotnicze rozpoznanie kontynentu. Szczególną uwagę poświęcono należącej do Norwegii Ziemi Królowej Maud. Warto wspomnieć, że w 1939 r. rościły sobie do niej prawa hitlerowskie Niemcy, nadając jej nazwę Nowej Szwabii. Choć żaden kraj nie uznał niemieckich praw do tego terytorium, niemieckie roszczenie nigdy nie zostało oficjalnie cofnięte. Później spowodowało to fantazyjne plotki i domniemania, że ludzie, których widział Byrd, to nazistowscy uciekinierzy, którzy w ostatnich dniach wojny założyli swoje bazy na wcześniej rozpoznanym lądzie. Na razie jednak Amerykanie zaczęli zbierać materiał fotograficzny, samoloty wykonywały dziesiątki lotów. Wydawało się, że zniknięcie z mapy Ziemi ostatniej białej plamy jest kwestią najbliższych tygodni. W tym miejscu pojawia się największa tajemnica. Choć wyprawę zaplanowano na osiem miesięcy, nagle, zupełnie nieoczekiwanie, Byrd zarządził odwrót. Flotylla wracała do Stanów w opłakanym stanie. Stracono jeden niszczyciel, a znaczna część samolotów uległa zniszczeniu. Zginęło kilkudziesięciu marynarzy i oficerów, nieznany był los kilkunastu zaginionych. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę wydarzyło się u wybrzeży Antarktydy. Rząd objął prowadzone śledztwo ścisłą tajemnicą. Po powrocie admirał Byrd wraz z dowództwem wyprawy stanął przed specjalnie powołaną nadzwyczajną komisją Kongresu Stanów Zjednoczonych, a wszyscy biorący udział w wyprawie zostali przesłuchani przez wywiad. Zobacz więcej: Miejsca mocy, miejsca złe Do prasy przedostały się jednak rewelacyjne oświadczenia admirała, w których ostrzegł on rząd o groźbie nowej wojny. Pisał, że siły zbrojne Stanów Zjednoczonych muszą natychmiast podjąć działania przeciwko myśliwcom wroga, które bazują na obszarach polarnych i które mogą odbywać podróże z bieguna na biegun z ogromną prędkością. Mówił też publicznie o odkrytych przez siebie rejonach Antarktydy, które były porośnięte wiecznie zieloną, bujną roślinnością i ogrzewane przez wypływające z wnętrza Ziemi ciepłe źródła. Powtórzył więc to samo, co po powrocie z bieguna przed kilkunastu laty. Sukces pełen strat Rząd stanowczo zaprzeczył ogłoszonym przez admirała rewelacjom, a jego samego uznał za psychicznie chorego i poddał przymusowemu leczeniu psychiatrycznemu. Podobnie jak po słynnym locie Byrda sprzed kilkunastu lat oficjalnie ogłoszono, że zeznania zasłużonego i doświadczonego dowódcy są efektem rozstroju nerwowego i nie ma powodu, by traktować je poważnie. Przedstawiciele rządu podjęli działania, by zdezinformować prasę i społeczeństwo. Nazwy jednostek biorących udział w wyprawie zostały zmienione, zdementowano informacje o stratach w ludziach i sprzęcie. Wyprawę okrzyknęli sukcesem, w jej trakcie sporządzone zostały mapy lotnicze 1390 tys. km kw. wybrzeża Antarktydy. Wydali też kilka oświadczeń o przebiegu wydarzeń, informując, że zginął tylko jeden człowiek, którego samolot uległ wypadkowi. Wszyscy, którzy brali udział w wyprawie, zostali zobowiązani, pod groźbą sankcji, do zachowania tajemnicy. Byrd był przesłuchiwany w obecności lekarza. Wszystko, co powiedział, zostało przedstawione prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Admirał otrzymał "rozkaz milczenia odnośnie do wszystkiego, czego się dowiedział, w imieniu ludzkości". Został też pouczony, że jako żołnierz musi słuchać rozkazów. Przez lata dotrzymywał obietnicy, choć stało to w całkowitej sprzeczności z wyznawanymi przez niego wartościami moralnymi. To, co widział na Antarktydzie, nie dawało mu spokoju. W 1956 roku światło dzienne ujrzał dziennik Byrda, w którym admirał opisał, co wydarzyło się w czasie jednego z lotów rozpoznawczych nad Antarktydą. Choć nie ma żadnych dowodów na autentyczność dziennika, a jego treść była wielokrotnie negowana, informacje, jakie w nim zawarł, są szokujące. Sam Byrd pisał w dzienniku: "Wszystko to wymyka się wyobraźni i zdawać by się mogło szaleństwem, gdyby nie wydarzyło się naprawdę". Tajemnica dziennika Lot, który rozpoczął się 19 lutego 1947 roku o czasu lokalnego, nie zapowiadał niczego niezwykłego i przez pierwsze cztery godziny przebiegał prawidłowo. W pewnym momencie przestały jednak działać urządzenia pokładowe, a pod samolotem, w miejscu, gdzie powinna znajdować się lodowa pustynia, rozpostarła się wielka porośnięta drzewami dolina. Inne było jednak światło, na niebie nie było widać słońca. Byrd próbował opisać przez radio to, co widzi, połączenie z bazą zostało jednak przerwane. Na pokrywającej dolinę łące pasły się przypominające mamuty zwierzęta, a przed samolotem pojawiło się coś, co wyglądało jak miasto. Nagle, tuż obok samolotu, pojawiły się dziwne pojazdy, które miały kształt dysku. Dakota przestała reagować na stery, a przyrządy kontrolne stały się bezużyteczne. W radiu rozległ się głos mówiący po angielsku z ledwo słyszalnym niemieckim akcentem: "Witamy panie Admirale, w naszym królestwie(…). Proszę się odprężyć, jest pan w dobrych rękach". Samolot Byrda został sprowadzony na ziemię, tak że dotykając powierzchni, załoga odczuła jedynie lekki wstrząs. Na powitanie wyszło kilku mężczyzn. Byli wysocy i mieli blond włosy. Wprowadzili go do wnętrza jednego z budynków, jeden z mężczyzn powiedział: "Nie bój się, Admirale, będziesz miał audiencję u Mistrza…". Według "Admiral Richard E. Byrd's Secret Diary (Feb. Mar. 1947)", czyli relacji Byrda w "Tajemnym Dzienniku" z 1947 roku, wkrótce stanęli przed obliczem mężczyzny, którego Byrd opisał jako osobę o delikatnych rysach i twarzy naznaczonej upływem czasu. Po przywitaniu Mistrz oświadczył: "Admirale, pozwoliliśmy panu wlecieć tu, gdyż ma pan szlachetny charakter i jest pan dobrze znany w Świecie na Powierzchni". Wyjaśniając dodał, "jest pan w domenie Arian, w Wewnętrznym Świecie". Dalsza rozmowa, w trakcie której Mistrz poruszył wszelkie istotne kwestie dotyczące naszej cywilizacji, upłynęła w przyjaznej atmosferze. Mistrz pożegnał Byrda, nakazując mu powrót do swojego świata, by rozgłosić przekazane mu wiadomości. Ostatnie słowa, jakie usłyszał Byrd, gdy wzniósł się w powietrze, brzmiały: "Zostawiamy tu pana, Admirale, pańska aparatura już działa. Auf Wiedersehen!". I Byrd znów znalazł się ponad lodową pustynią. Co zdarzyło się w czasie wyprawy? Jako pierwszy o istnieniu "Tajemnego Dziennika" Richarda Byrda wspomniał jeden z jego kuzynów podczas wywiadu radiowego. Od kiedy jednak o dzienniku Byrda stało się głośno, rodzina admirała oświadczyła, że nie zna rzekomego kuzyna, a sam dziennik nigdy nie istniał. Foto: Materiały prasowe Okładka "Alone", autobiografia Richarda Byrda. Nie bardzo wiadomo, co tak naprawdę wydarzyło się w trakcje wyprawy. Dlaczego Byrd zarządził tak nagły odwrót i kto lub co odpowiada za poniesione przez flotę straty. Jeszcze w czasie drogi powrotnej do Stanów Zjednoczonych, 5 marca 1947 r., Byrd udzielił wywiadu, który ukazał się w chilijskim dzienniku "El Mercurio". Admirał ostrzegł w nim Stany Zjednoczone przed możliwością ataku. Apelował, by amerykańska armia była gotowa do obrony przed "inwazją kraju przez wrogie obiekty latające startujące z rejonów arktycznych". Foto: Domena publiczna Kontradmirał Richard Byrd podczas operacji "High Jump". Kolejną tajemnicą jest sam dziennik admirała. Celem operacji "High Jump" były badania Antarktydy, tymczasem sam Byrd pisze w dzienniku wyraźnie o locie badawczym w Arktyce, nad biegunem północnym. Nie wydaje się możliwe, by tak doświadczony badacz polarny pomylił się w opisie miejsca wydarzeń. Cokolwiek jednak wydarzyło się w Antarktyce w trakcje feralnej wyprawy, musiało skłonić amerykańskie dowództwo do natychmiastowego odwrotu. Jedyny człowiek, który znał tajemnicę, zakończył swój dziennik słowami: "Być może jest to jedyna nadzieja ludzkości. Widziałem prawdę, która podniosła mnie na duchu i wyzwoliła mnie! (…) gdyż widziałem tę krainę za biegunem, ów środek wielkiego nieznanego". Foto: Domena publiczna Kontradmirał Richard Byrd podczas operacji "Deep Freeze". W 1954 roku komitet połączonych szefów sztabów wydał rozkazy dotyczące kolejnej wyprawy wojennej na Antarktydę. Admirał Byrd został uznany z rozkazu Eisenhowera za zdrowego psychicznie i wyznaczony na dowódcę wyprawy. Operacja otrzymała kryptonim "Deep Freeze" — "Siarczysty Mróz". Tym razem Amerykanie nie kryli faktu, że jest to wyprawa wojenna, a w grę wchodzi nawet użycie broni jądrowej. Operacja zakończyła się w 1957 r. W tym roku zmarł również Byrd.
WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy" To było już kolejne tego typu szkolenie, w których wzięli udział przedstawiciele Wisły.
Poprzedni sezon można nazwać wielkim rozczarowaniem. Zaledwie ósme miejsce w lidze, ze stratą aż 16 punktów do Zagłębia Lubin. Niska pozycja w ligowej tabeli, fatalna gra i słaba postawa w europejskich pucharach – tego wszystkiego było już za wiele. „Tak dalej na Reymonta być nie może” – pomyślał Bogusław Cupiał i… zaczął działać, zaczął wzmacniać Armię Białej Gwiazdy. Dawno już pod Wawelem nie było tak gorąco, jak podczas tej przerwy między kolejnymi ligowymi sezonami. W poprzednich latach może i było sporo transferów, jednak zabrakło tych spektakularnych, które mogłyby przyciągnąć uwagę nawet tych najmniej zorientowanych w futbolowym światku kibiców. W tym roku zarząd zadbał już jednak o wszystkich kibiców krakowskiego klubu i z pewnością sprostał ich oczekiwaniom, związanym z budowaniem silnego zespołu. Nie tylko „kopacze” Pierwszy raz od czasów Henryka Kasperczaka transferową gorączkę rozpoczęto we właściwy sposób. Nie ściągano kilkunastu „kopaczy”, z których kilku losowo mogłoby liczyć na podpisanie kontraktu. Tym razem postąpiono właściwie – zanim na Reymonta pojawili się pierwsi chętni do reprezentowania barw krakowskiej Wisły, z klubem porozumiał się ten, który ma w tym sezonie odpowiadać za wyniki osiągane przez zespół. Mowa tu oczywiście o Macieju Skorży, który paradoksalnie… może wydawać się najlepszym transferem Wisły. Młodość, ale zarazem duże doświadczenie zbierane podczas pracy w Amice, reprezentacji czy też Groclinu, poczucie humoru i świetny kontakt z zawodnikami to jego główne zalety. Oczywiście nie można jeszcze zapomnieć o jednej, chyba najważniejszej sprawie – Maciej Skorża preferuje zdecydowanie ofensywny styl gry, a więc taki, jaki najbardziej dotychczas do Wisły Kraków pasował. Oprócz zmiany na ławce trenerskiej nastąpił jeszcze jeden, ogromnie ważny i zarazem udany transfer. Po Grzegorzu Mielcarskim funkcja dyrektora sportowego była (jeśli można tak powiedzieć) tylko na papierze. Teraz po przyjściu Jacka Bednarza obraz klubu jak i jego działanie uległo zmianie, zmianie na lepsze. Widać to przede wszystkim przy przeprowadzanych transferach, które były gracz m. in. Legii Warszawa osobiście pilotował. „Nie płacz, kiedy odjadę” Przerwa między sezonami oznacza nie tylko kupowanie, ale również sprzedawanie zawodników. Na szczęście dla kibiców Białej Gwiazdy przed rozpoczęciem sezonu nie można mówić o znaczących osłabieniach personalnych. Oczywiście z klubem pożegnał się fantastycznie dotychczas prezentujący się Kuba Błaszczykowski, jednak o jego odejściu wiadomo już było od dłuższego czasu i Wisła przygotowała się na jego godne zastąpienie. Na uwagę zasługuje jeszcze tylko „strata” Dolhy, który za darmo przeszedł do poznańskiego Lecha. Nie jest to jednak tak duże osłabienie jak może się wydawać – od dłuższego czasu w Wiśle jest przecież Pawełek, który już nie jeden raz pokazał, że umiejętnościami nie ustępuje najlepszym fachowcom w swoim fachu w naszym kraju. Uznanie w oczach kibiców Wisły zyskał sobie w poprzednim sezonie Konrad Gołoś, jednak jego poświęcenie i wola walki nie potrafiły przekonać do siebie Skorży i „Goły” przeniósł się do Zabrza, jednak również i w tym przypadku nie można określać tego w kategorii osłabienia zespołu. Ku radości klubowego budżetu i fanów pożegnano takich zawodników jak Mijailovic, Chiacu, Svitlica, Dawidowski czy też Radovanovic. Stare działa – dobre działa Największe hity transferowe w letniej przerwie między sezonami należały właśnie do krakowskiej Wisły. Nie chodzi tu tylko o sprowadzenie zawodników ze znanymi nazwiskami, ale o zawodników „z nazwiskiem” i w znakomitej formie. Jagiellonia sprowadziła Kałużnego, a Górnik Brzęczka, jednak oni pomimo swojego doświadczenia i ogrania na początku sezonu zdecydowanie ustępują sprowadzonym na stadion przy Reymonta Niedzielanowi i Kosowskiemu. Najbardziej wszyscy cieszą się z powrotu z wypożyczenia Kamila Kosowskiego, który po europejskiej tułaczce w końcu znów zawinął do krakowskiego portu i… postąpił chyba najlepiej jak tylko mógł. Znów stał się najlepszym graczem Białej Gwiazdy i dzięki jego dobrej grze zespół Macieja Skorży zaczyna ponownie wspinać się na szczyt ligowej tabeli. Duże braki, jeśli chodzi o wytrzymałość i kondycję, widać u Andrzeja Niedzielana, jednak mimo tego jego grę ogląda się z dużą przyjemnością i co najważniejsze, już zdołał w swoim debiucie przed krakowską publicznością trafić do siatki rywali. Atakuje młodość Kto ma wspomagać Kosowskiego i Niedzielana? Oczywiście „młodzi gniewni” w postaci powracającego z wypożyczenia Boguskiego, pozyskanego z Ruchu Chorzów Ćwielonga i Tomasa Jirsaka, zakupionego za około 800 tysięcy euro z FK Teplice. Wszyscy wymienieni mają ogromne szansę na regularne występny w barwach Wisły, jednak jak mówi Maciej Skorża, czekaj ich jeszcze dużo pracy, nim będą wychodzić na boisko w pierwszej „11”. Wisła Kraków przed obecnym sezonem znacząco się wzmocniła stając się tym samym głównym kandydatem do wywalczenia mistrzowskiego tytułu. W tamtym roku jednak również zaliczano ją do pretendentów do walki o mistrzowską koronę, a jak się sezon skończył, to wszyscy dobrze wiemy, dlatego nie ma jeszcze podstaw ku temu, żeby Wisłę stawiać w roli murowanego faworyta rozgrywek. Z drugiej jednak strony, Wisła Kraków dawno już nie grała tak ładnie, nie strzelała tylu bramek, nie miała dobrego sztabu szkoleniowego i chęci do walki w Orange Ekstraklasie. Dawno już nie widzieliśmy tak silnej Armii Białej Gwiazdy Wisła Kraków
Kroki - za nim przed nim - kroki Szepty - przed nim - za nim - z boku Armia mściwa ukrywa się w mroku Armia mściwa - mężczyzn kobiet - dzieci Generałów polskich pułkowników - 113 Szeregowców polskich - buntowników Niewidzialny tylko w mroku świeci Oczami - oczami wilczymi I błysk oczu mówi Niemcom prawdę I staje ta prawda przed
Wtorek, 13 października 2015 r. Długo oczekiwany mecz Wisła Kraków - Gwiazdy Wisły już za nami - cudownie było znów zobaczyć na murawie wielu wspaniałych zawodników, którzy występowali przed laty w naszej ukochanej drużynie. Na wysokości zadania stanęli kibice, zwłaszcza, jeśli chodzi o zbiórkę pieniędzy, jeśli chodzi o frekwencję - trochę mniej. Można się było spodziewać większej liczby widzów, ale i tak nie było źle. Wszystko byłoby w porządku, niestety, do tego wspaniałego miodu muszę wrzucić łyżkę dziegciu. Przy czym chciałbym od razu zaznaczyć, że nie jest moją intencją „plucie we własne gniazdo”, a wręcz przeciwnie, troska o to, aby w tym „gnieździe” organizacja pod każdym względem była na odpowiednim poziomie… Kibicem Wisły jestem od lat wielu, prawie trzydziestu, miłością do Białej Gwiazdy zaraził mnie, podobnie jak i trzech moich braci i siostrę, nasz Tata, który kibicuje Najjaśniejszej z Gwiazd od 1966 roku. Miłość nasza do Wisły jest ślepa i bezgraniczna, jesteśmy i byliśmy z nią na dobre i na złe, zarówno wtedy, gdy grała w drugiej lidze, jak i wtedy, gdy seryjnie zdobywała mistrzostwo i walczyła o awans do Ligi Mistrzów – mówiąc krótko, „Wisła Kraków to nasza historia”. Miłość ta spowodowała, że nie wahałem się nad wspomożeniem Wisły w trudnym obecnie czasie, poprzez wykupienie kilku nagród, wśród nich „Udziału w rozgrzewce”. Nie ukrywam, iż frapująca i ekscytująca była myśl o wyjściu na murawę stadionu przy Reymonta 22 i bezpośrednim spotkaniu z idolami sprzed kilku czy kilkunastu lat, jak również z piłkarzami obecnie reprezentującymi barwy Wisły. Niestety, rzeczywistość trochę rozminęła się z oczekiwaniami… W opisie nagrody „Udział w rozgrzewce” można było przeczytać „udział w rozgrzewce z uczestnikami meczu Gwiazdy dla Białej Gwiazdy”. Niestety, w rzeczywistości było to, co najwyżej „przebywanie na murawie z uczestnikami meczu Gwiazdy dla Białej Gwiazdy”. Ale po kolei… Po przybyciu na miejsce zbiórki, sprawdzeniu obecności itp., uczestnicy rozgrzewki, czyli 12 osób, zostali zaprowadzeni do szatni – niestety, nie było to ani szatnia Pierwszej Drużyny, ani Drużyny Gwiazd, a jedynie pokój, który zajmuje podczas meczów ligowych delegat z ramienia PZPN – czyli mała klitka…Co stało na przeszkodzie, aby podzielić nas po 6 osób i pozwolić przebrać się gdzieś z boku, ale w szatniach występujących w sobotę drużyn, co już samo w sobie byłoby olbrzymią frajdą? Po przebraniu się zostaliśmy zaprowadzeni przez wolontariuszy pod wyjście z tunelu, gdzie po chwili podeszła drużyna Gwiazd Wisły. Niestety, nikt z tej ekipy nie podszedł do nas, nie zapytał, kim jesteśmy, co tam robimy itp. Czy dużym problemem byłoby, gdyby przykładowo jeden z piłkarzy drużyny Gwiazd podszedł do pokoju, w którym się przebieraliśmy, wyszedł z nami do tunelu i poinformował kolegów, że jesteśmy osobami, które wykupiły udział w rozgrzewce i z nimi będziemy się rozgrzewać? Wydaje mi się, że nie wymagało to nawet minimalnego wysiłku. Z tunelu wyszliśmy razem z zawodnikami Drużyny Gwiazd (wrażenie FANTASTYCZNE, gdy wychodzi się z tunelu na murawę coś chwyta za gardło i mocno trzyma, tego nie zapomnę do końca życia!), ustawiliśmy się na kole środkowym, nastąpiło przywitanie z kibicami i … tyle widzieliśmy piłkarzy drużyny Gwiazd – udali się oni na połowę boiska, gdzie znajduje się sektor C i zajęli się sobą, a my zostaliśmy na środku boiska, zupełnie tak, jakbyśmy znaleźli się tam przez pomyłkę, zgubili drogę na trybuny albo na Błonia… NIKT z dawnych Gwiazd do nas nie podszedł, nie zaproponował, żebyśmy pokopali z nimi piłkę, zagrali w „dziadka”, nie dostaliśmy do dyspozycji żadnej piłki itp., itd. Tuż obok nas zaczęli do siebie podawać piłkę Kamil Kosowski z Maciejem Żurawskim, popatrzyli na ludzi w zielonych znacznikach, po czym nadal kopali piłkę między sobą, nie proponując dołączenia do nich żadnemu z uczestników rozgrzewki… Dopiero po chwili kilku zawodników, których można policzyć na palcach jednej ręki (Marcelo, Marcin Baszczyński, Cléber) zainteresowało się nami i podeszło do nas z piłkami. Zwłaszcza Marcelo i Baszczu udowodnili, że są prawdziwymi Wiślakami – można było z nimi porozmawiać, pokopać piłkę, nie mieli z tym żadnego problemu, Baszczu zaopiekował się przez dłuższą chwilę najmłodszym, kilkuletnim uczestnikiem „rozgrzewki”. Po chwili zawodnicy, którzy rozpoczynali mecz w Drużynie Gwiazd udali się na rozgrzewkę przygotowującą do meczu, wśród nich Marcelo i Baszczu, pozostali zawiązali dziadka, do którego wzięli tylko jednego z „zielonych”, ale chyba tylko dlatego, co sam później przyznał, że jest on znajomym Jacka Matyi… „Zielonych” znowu pozostawiono samym sobie… Po chwili wyszła na murawę Pierwsza Drużyna, przywitała się z kibicami i rozpoczęła rozgrzewkę, również nie zaprzątając sobie głowy osobami, które wykupiły udział w rozgrzewce. Nie pozostało nic innego, jak wziąć jedną z piłek i pokopać na wspaniałej, co trzeba przyznać, murawie, z innym „zielonym”… Tak wyglądała ta „rozgrzewka z piłkarzami”, później jeszcze udało się oddać 2-3 strzały na bramkę, w której stał Mariusz Pawełek i to by było na tyle… Reasumując - nie żałuję, że wykupiłem tę nagrodę, zrobiłbym to bez wahania raz jeszcze, natomiast przyznać muszę, że jestem mocno rozczarowany realizacją tej nagrody i podejściem do tematu zarówno dawnych Gwiazd Wisły, jak i obecnych jej piłkarzy. Zgoła odmiennie wyglądałoby to, gdyby od samego początku „opiekunem” naszej grupy został jeden z byłych lub obecnych piłkarzy Wisły, gdybyśmy przebierali się w szatniach obydwu zespołów, gdyby pozwolono nam uczestniczyć rzeczywiście w rozgrzewce, bo rozgrzewka to przygotowanie do meczu, czyli wykonywanie tych ćwiczeń i zadań, które przed meczem wyznacza zawodnikom trener przygotowania fizycznego, jak w przypadku Pierwszej Drużyny Andrzej Bahr. Nie trzeba było wielkiego wysiłku i wyobraźni, aby podzielić kibiców, którzy wykupili „udział w rozgrzewce” po 6 osób i przydzielić do obydwu drużyn, pozwolić im wykonywać to, co przy bezpośrednim przygotowaniu do meczy wykonują piłkarze – zwłaszcza, że nie miał to być traktowany bardzo poważnie mecz ligowy, a jedynie mecz-prezent dla kibiców (w taki właśnie sposób usprawiedliwiał obecnych piłkarzy w rozmowie z nami Jarosław Krzoska, twierdząc, że gdy wychodzą oni na rozgrzewkę są już „nakręceni” na mecz, ale jak napisałem wcześniej - to nie był mecz o stawkę!). Po zejściu do pokoju delegata uczestnicy „rozgrzewki” wymieniali się swoimi wrażeniami i spostrzeżenie było takie samo – organizacyjnie, jak wiele innych spraw w Wiśle Kraków, również i „Udział w rozgrzewce” był delikatnie mówiąc niedopracowany… Jak wspomniałem na wstępie, nie jest moim zamiarem sianie fermentu, małostkowe narzekanie – pragnę jedynie zwrócić uwagę na pewien rozdźwięk między oczekiwaniami a rzeczywistością, związany z nie najlepszą organizacją, jak również brakiem dobrej woli wśród tych, którzy w każdej chwili winni być Ambasadorami Białej Gwiazdy, a których wizerunek mocno traci w oczach swoich wiernych fanów... Mam nadzieję, że w przyszłości tego typu wydarzenie, jak mecz Wisła Kraków - Gwiazdy Wisły zostanie powtórzone, a mój list pozwoli na eliminowanie niedociągnięć organizacyjnych, które być może są dostrzegalne tylko z punktu widzenia kibica. Z wiślackim pozdrowieniem Marian82 /tekst nadesłany przez czytelnika naszej strony/ Marian82 Tagi:FelietonKibice Zobacz także: « Bramka wiślaka, wygrana młodzieżówki « Wisła Kraków to nasza historia - DZIĘKUJEMY! « Z Lechem w środę, z Legią w niedzielę « Na Peters przyjdzie Wiśle Can-Pack jeszcze poczekać Euroliga na start! Wisła Can-Pack inauguruje swój dwunasty euroligowy sezon! » 90 minut Alana Urygi w meczu kadry U-21 » Zmiana nadzoru finansowego nad Wisłą Kraków » Drugie zwycięstwo siatkarek Wisły » Dodaj komentarz: 32 Komentarze: ~~~Wiślak z pod Radomia Nagrody z Wisła to nasza Historia Słuchajcie mam pytanie, mianowicie kiedy wysyłane są nagrody (szalik)? orientuje się ktoś? Bo już trochę czasu minęło a tu cisza/ Z góry dzięki za odpowiedź EryK hmm Z tego co widzę na stronie fans4club to było tych uczestników 11, nagroda warta 230 zł... Może i powinno być to na wyższym poziomie gdyby cena wynosiła np. 2300zł? Szczerze to myślałem, że minimum z 1000 zł było to warte skoro tyle chciałeś otrzymać. Sam udział w konkursie karnych wart był 295 zł (oddanie 3 strzałów). Natomiast trochę się dziwie, że jest osobny artykuł na takie "żale". Przecież taki mecz organizowany był po raz pierwszy a zatem doświadczenia nie mają, aby dopilnować każdy detal. Pomijając wszystko - cel był jeden - pomoc klubowi, dlatego każda z nagród to tylko "atrapa" pewnej formy pomocy. ~~~kibic z C co z oprawą za 10 000 zł? Miała być oprawa, i nie było? I gdzie jest kasa? link » ~~~bik do EryK Przez właśnie takie podejście ludzi do różnych spraw w tym kraju jest jak jest... Willem de Zwijger @EryK Eryku, ale kolega Marian nie umawiał się na "atrapę" rozgrzewki. ~~~Aggagagag a hehe.. macie swoje legendy :))) zurawski, franek, szymkowiak, reszta, kompletna zlewka. Jedynie Baszczynski (pojawil sie nawet na gniezdzie), Glowa, Brozek czy Sobolewski zostawali do konca na murawie i robili zdjecia, Sobolewski pytal kilka razy czy ma foto.. o reszcie zawodnikow sie nie wypowiadam nawet. I jeszcze Mijailovic i Pareiko na plus. ~~~Świstak z Kubusia Puchatka Wrażenie z trybun było podobne do tego opisanego w artykule Zwłaszcza, gdy sepleniący jak nigdy dotąd (WTF?) spiker pospieszał tych strzelających karne. Sprawiało to takie wrażenie "szybko, szybko i zjeżdżajcie". Nawet sierota gwizdka sobie załatwić zapomniała, tak jak i Smudy przedstawić. Słabo, naprawdę słabo. Wiem że to pierwszy raz ale mimo wszystko wypadałoby zaoszczędzić ludziom, zwłaszcza tym płacącym najwięcej (ja byłem tylko kupcem dwóch biletów, więc nie o sobie piszę) rozczarowania, bo następnym razem nikt takiej nagrody nie wykupi. GrzegorzS Uwagi na pewno są słusze, ale też trzeba brać pod uwagę, że moim zdaniem rozmiar sukcesu przerósł pomysłodawców, organizatorów i wykonawców. Nagrody schodziły tak szybko, że co rusz musiano wymyślać nowe, bo ich szybko zaczynało brakować. Te treningi, o których pisze autor wymyślano "ad hoc" by jakąś nowa atrakcję dostarczyć. Nagle pojawiło się tylu chętnych do wykonywania karnych, że musiano to robić na dwie, a nie na jedną bramkę. Rozumiem rozczarowanie uczestników penie wielu atrakcji. Ale też zapytam się czy aby oczekiwania nie były czasem zbyt duże. Wystarczy sprawa "bonów-kuponów-talonów" biletowych (w obcej mowie zwanych Voucher-ami) wielu oczekiwało, że wymiana będzie szybka i posta, a nie była. Bo od strony organizatorów tej udanej akcji nie wykorzystano możliwoci istniejącego systemu biletowgo. Ale tego się można było spodziewać bo musiano zgrać dwa odrębne byty dystrybucji wejściówek i to musiało trwać. Ale wielu kibiców nie zdawało sobie z tego sprawy i sporo czasu przed meczem spędzili w kolejce, ostrzeżenia pojawiły się za późno. Przy tak ogromnej akcji robionej na tę skale po raz pierwszy z małym nakładem sił zewnętrznych, które musiały by kosztować niedoróbki być musiały. Ale jak rozumiem ideę pomysłu to chodziło o to by zrobić zrzutę na klub. Ja tam się nie obrażę jak nagroda do mnie nie dotrze szybko, czy wogóle. Zdaję sobie sprawę, że obecnie wielkim wyzwaniem jest rozesłanie tego wszystkiego na tysiące adresów. Ja wykupiłem sobie nagrodę szybko i dość wartościową. Ale te pieniądze i tak bym dał bez tej nagrody. Napiszę tak szkoda by mi było mojej kasy, gdyby znaczna jej część musiała zostac wydana na organizację samej akcji, wysyłkę, kasę dla osób pracujących przy wysyłce, czy samej akcji. Cała kasa, a przynajmniej jej większość (ochrona pewnie nie pracowała za darmo, catering też nie, są koszty organizacyjne i musza być poniesione) powinna iść na potrzeby klubu a nagroda nawet wartościowa jest dla mnie sprawą drugo..., a nawet 15-rzędną. W ciągu trwającej imprezy widziałem niedąciągnięcia, które wytnikały z tego, że imprezea przerosła pomysłodawców, organizatorów, wykonawców, ale to nie powód do utyskiwań. Moim drodzy, a przede wszystk i ty Marianie rozumiem Twój "ab-smak", ale realnie by przeprowadzić taką operację jak ta, która się odbyła w sposób w pełni profesjonalny należało zatrudnić cała masę ludzi wydać dużo kasy, a to nie o to chodziło. Kasa ma być dla dla klubu a nie na organizację Juvenaliów. Z tego punktu widzenia to był sukces. Bo czasem tak bywa, że na imprezie coś nie wyjdzie coś nie wypali np. ktoś dostanie biegunki po spożyciu bigosiku, który innym nie zaszkodził. Tak tek bywa. Ideą była zbiórka pieniędzy i zabawa, a ta była udana. Popatrz drogi Marianie na kibica, który przypadkowo (chyba) zdobył tę szóstą bramkę. Powiedz tak z ręką na sercu czego oczekiwałeć jako uczestnik rozgrzewki z zespołem. Czy jesteś do tego profesjonalnie przygotowany, czy jesteś sportowcem w treningu. Jeśli tak to sam powinienieś zrozumieć, że zawodnicy musieli odpowiednio przygotować się do meczu, by nie odnieść kontuzji. Mieli zagrać profesjonalny mecz. I to zrobili, by to zrobić musieli po prostu sprowadzić takich jak Ty uczestników do niestety roli może nawet tyczek. Organizator po prostu powinien przemyśleć pewne sprawy, a tu sporo szło na żywioł, bo chciano tym kibicom coś dać i trochę nie przemyślano organizacji. Tu kłania się liczba osób, które pracują w klubie bo jest ich za mało by coś takiego jak ta ostatnia okcja ogarnąć a wynajmowanie organizatora zewnętrznego było bez sensu a i gwarancja że nie będzie wpadek ?. Było czasami jak to u nas na żywioł na jakoś to będzie, ale takie mamy na teraz możliwości. Wszyscy pracujący przy akcji zrobili ile mogli by dać nam kibicom poczucie, że było ofiarować kasę, że jesteśmy wspólnotą, nikt swoich obowiązków nie olał. Moim zdaniem po prostu skala akcji i osiągnięty sukces przerósł oczekiwania wszystkich. I to cieszy, a że było czasem po partyzancku. Cóż jak coś się robi po raz pierwszy na taką skalę to musza być wpadki niedociągnięcia, bo być muszą. Drogi Maranie proponuję spojrzeć na to co się działo także pozytywnie miałeś szansę być na murawie z gośćmi, których podziwiałeś z trybun czy telewizora. Logicznie się zastanów czy nie oczekiwałeś czegoś co nie mogło być w pełni zrealizowane. I w swoim imieniu proszę o wyrozumiałość dla organizatorów pomysłodawców, bo zrobili wielką rzecz naprawdę historyczną, która ich przerosła. I mam nadzieję, że zrobia ją jeszcze parę razy i to nawet w czasach, gdy kasa w Wisłe nie będzie już kiedyś problemem, a celem będzie integracja kibiców, ze środowiskiem. Bo tu naprawdę chodziło o wciele w życie ideii, że Wisła to MY, czyli wspólnota, a pieniadze są teraz bardzo ważne, ale mam nadzieję, że za np dwa sezony wyjdziemy na prostą i klub bęzie mógł zrobić znowu taką zbiórkę w czasie takiej imprezy i zatrudnić profesjonalnych wykonawców z zewnątrz. Pozdrawiam Marianie. JAZDA JAZDA JAZDA BIAŁA GWIAZDA ! marian82 Eryk Eryku - tak jak napisał Willem de Zwijger, to miała być rozgrzewka z uczestnikami meczu. Mogłoby to kosztować i z 5000 zł, ale czy zmieniłoby to chaosu organizacyjny i podejście Gwiazd Wisły? Napisałeś "tyle chciałeś otrzymać" - przeczytaj tekst raz jeszcze i wypisz, czy rzeczywiście oczekiwałem czegokolwiek, poza odrobiną dobrej woli ze strony byłych czy obecnych piłkarzy? Dziwne, że odbierasz to jako "żale", bo jest to tylko i wyłącznie troska o to, aby w naszej ukochanej Wiśle organizacja stała na najwyższym poziomie. "Cel był jeden", dlatego też napisałem "(...) nie żałuję, że wykupiłem tę nagrodę, zrobiłbym to bez wahania raz jeszcze". Pozdrawiam. ~~~dino Bardzo cenne uwagi oby tylko ktoś zechciał z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość bo nie mam wątpliwości, że sama akcja była świetnym i godnym wielokrotnego powtarzania pomysłem. Bardzo dobrze, że pojawia się taka konstruktywna krytyka - w końcu największym "sponsorem" Wisły są jej kibice, a niektórym działaczom i piłkarzom przydałby się kurs komunikowania z otoczeniem ,a zwłaszcza kibicami... ~~~z do Marian82 Marian - jestem z tobą, uważam, że masz rację - klub albo nie przyłożył się albo brakło wyobraźni... Niestety, pamiętam jak kiedyś z okazji stulecia był konkurs na udział w meczu z legendami Wisły - konkurs smsowy. Wygrałem go, już miałem grać, ale tuż przed udziałem powiedziano mi, że nie zagramy, bo S. zdecydowali, że to oni wezmą udział, zamiast takich randomów, jak my (zaszantażowali klub), i na pocieszenie dostałem siatkę najtańszych gadżetów, które zalegały na magazynie. W tym proporzec z meczu z Mattersburgiem. kicur :) Cóż jak widać, w klubie jest nadal wiele do poprawy, chociażby zorganizowanie właśnie takiej rozgrzewki. Widziałem jak najmłodszy uczestnik tej rozgrzewki stał w znaczniku, który po prostu na nim wisiał. Hmm do poprawy na pewno strzelanie i bronienie karnych. Jedni mogli strzelać na stronę gdzie trybuny były zapełnione w jakimś stopniu a druga strona została zlekceważona i strzelała sobie na pusty sektor G. Mecz i tak zaczął się z 15 minutowym opóźnieniem więc jakby te 5 min jeszcze się opóźnił to ja bym się nie obraził a Pan Marian sądząc po nicku (82) został zrobiony w bambuko z tą rozgrzewką, natomiast jest też sporo racji, że liczył się cel. Co do legend to szacunek dla Baszcza za to wejście na gniazdo itp. Radek, Paweł klasa w żywe oczy jak mawia mój znajomy. Szkoda tej frekwencji bo ja liczyłem na 20 tyś. Inni na cały stadion, nie powiem zrobiło by to wielkie wrażenie, gdyby ten stadion był wypełniony no ale cóż to nie mecz z Legią co nie kibice sukcesu ? Ostanie zdanie skierowane do tych, którzy na stadion nie chodzą bo trener bo brak transferów itp. ~~~jhgjhgj Hmmm... Nie czepiałbym się piłkarzy tylko organizatorów bo to oni powinni wyznaczyć człowieka który by Was zaprowadził i powiedział zawodnikom co i jak, myślę że oni nawet nie wiedzieli o tym że ktoś z kibiców ma brać z nimi udział w rozgrzewce. Czy przebieranie się w szatni w 24 czy 30 chłopa to taka przyjemność ? Dyskusyjna sprawa, może gdyby to była drużyna żeńska... Nie ulega jednak wątpliwości że pokopanie piłki z byłymi/obecnymi gwiazdami to już frajda i osobiście jesli dałby za to 300 zł to też czułbym się rozczarowany. ~~~mesajasz pytanie ktoś wie może gdzie jest odbiór osobisty zakupionych szalików "Wisła Kraków To moja historia" ? woytek1974 Piąte koło u wozu? Szanuj Kibica, Wisełko, szanuj Kibica!! marian82 GrzegorzS Grzegorzu - w przeciwieństwie do Ciebie, nie uważam, aby to, co ja napisałem, wiązało się z zaangażowaniem jakichś wielkich środków finansowych, zatrudnianiem masy ludzi do organizacji itp., itd. Wystarczyło minimum dobrej woli i wyobraźni, aby poprosić któregoś z piłkarzy z drużyny Gwiazd o pomoc, o przedstawienie drużynom kibiców, którzy wykupili tę nagrodę itp., itd. - nie będę się powtarzał, bo opisałem to moim zdaniem wystarczająco w powyższym tekście. Rozgrzewka to rozgrzewka, rozumiem, że w trakcie jej trwania piłkarze muszą się przygotować do meczu, wykonują sporą ilość ćwiczeń, sprintów itp. - kibice uczestniczący w rozgrzewce wykonaliby ich tyle, na ile pozwoliłaby im kondycja fizyczna (ja regularnie gram w piłkę, więc nie miałbym z tym problemu), nie sądzę, aby przy tym przeszkadzali piłkarzom ... Generalnie chodzi o sam fakt nie bycia, jak to napisał w swoim komentarzu woytek1974, "piątym kołem u wozu", czy jak napisałeś ty "tyczką" (sorry, ale traktowanie kibiców przez klub jako "tyczki" - serio myślisz, że jest to ok?). Chdzi także o to, aby w przyszłości, dzięki wskazaniu obecnych niedociągnięć, można było wyciągać wnioski, jak polepszać organizację. Nie ma tu mowy o "obrażaniu się" na Wisłę, jest troska o nią. Pozdrawiam. bigi ktoś jeszcze zdziwiony? Dlaczego stadion nie jest w stanie się zapełnić nawet w połowie? Nie tylko o Wisłe chodzi, ale ogólnie w Polsce. Kibic w tym kraju to nadal intruz, niestety jak widać nawet dla własnego klubu, ech... GrzegorzS Marianie, ale ja Cie rozumiem i sam widziałem niedociągnęcia, ale impreza ze swym rozmiarem i rozmachem przerosła organizatora tu nie było złej woli, ale w obecnej formie orgnizacyjnej klub ledwie ogarnia mecze jest tez co oczywiste pewna bariera między kibicami i piłkarzami. Widac było, że ogarnęli całości jeden prowadzący to za mało, brakło prowadzącego wręcz z jajem sam grany mecz wodzireja. Organizacyjnie pare spraw ewidentnie umknęło i poszło na żywioł. Zapomniec wymienic nazwiska Smudy przy prezentacji zawodników i potem przepraszać. Brakowało solidnego scenariusza, itd. Naprawde sporo uwag, ale onie nie moga przykryc całości bo impreza była super udana, choc było sporo niedociagnięć. Może to się zmieni gdy wreszcie zostaniemy ponownie operatorem całego obiektu, nie zaś goścmi wynajmującymi go na mecz, itd. Wisła musi wyjśc z kryzysu fonansowego by działąć sprawnie. I co tiu więcej napisaćszkoda niedociągnięć, szkoda, że wiele wynikało z chciejstaw i brtaku scenariusza, takiego naszego bałaganu moim zdaniem brakło organizacyjnego pomysłu na całośc choc było sporo elementów składowych. Oby klub sie nie zniechęcił oby ponownie sprówował jueszce lepiej to zorganizowac. Bo jak widac jest ta droga szansa by np. podjąc się organizacji jakiegoś turnieju pokazowego a nie tylko liczenie na to że urzędnicy miejscy cos zrobia bo nie zrobią. Mario CO DO MECZU Gwiazd to widać było , że co po niektórzy całkowicie to ` olewają` nie chciało im się grać już nie mówie o bieganiu. Oczywiście podkreślam fajnie, że przyjechali wsparli, ale troszkę ambicji takiej jak np. Baszczu czy Cleber można by pokazać. Niektórymi naprawdę się rozczarowałem, żeby nie umieć podać do kolegi obok. To tak na marginesie. Szczerze powiedziawszy to niektórzy z Gwiazd po kilku tyg. regularnym treningu byliby lepsi od swoich młodszych kolegów. Np. taki Cleber grał niczego sobie a podania miał na pewno lepsze niż jego młodszy kolega Czekaj ~~~ar @ Marian82 Może faktycznie nie chcesz kalać własnego gniazda, ale tym artykułem to niestety robisz. Jeśli faktycznie miałeś jakieś konstruktywne uwagi, trzeba je było wysłać do klubu. Takie publiczne pranie brudów (już pomijając to, że Twoja krzywda jest mocno przesadzona) Wiśle na pewno nie pomaga. Ta akcja miała przede wszystkim poprawić atmosferę wokół naszego Klubu i przyciągnąć na mecze więcej kibiców. Takie publiczne gorzkie żale tej atmosfery nie poprawią. Może czasem warto przedłożyć własny interes nad dobro Klubu. Wisła to znacznie więcej niż sprzedawca usług dla konsumentów. Oburzamy się, gdy nie przychylne nam media obsmarowują Wisłę, a sami nie jesteśmy lepsi. ~~~KRKPL dobry pomysl - gorsze wykonanie ale akcja na plus Z Twojej relacji Marian wynika, ze zaplaciles za wyjscie i postanie na murawie, przykra sprawa, bo w takij sytuacji pilkarze powinni podejsc do kazdego, podac reke zeby taka osoba poczula sie jak czesc zespolu. ciekawe czy ktos ich o tym poinformowal, bo powinien. Tak jak ktos tutaj napisal, takie podejscie ludzi odbija sie na sytuacji naszego kraju, to sa niby detale, ale to detale buduja sukces w kazdej dziedzinie zycia. Trzeba wierzyc w to, ze podludzie (oszuscci, cwaniaczki, sprzedawczyki, zlodzieje itp) beda eliminowani i nastanie normalnosc. Oby z korzyscia dla naszego klubu i miasta. TSW-KRK-PL!! Szczypior Wzbudzamy emocje, może trochę mniejsze jak za Holendrów, czy Kasperczaka jednak jeszcze większe od Legii w Polsce, na świecie również, jesteśmy najwyżej w liczbie fanów identyfikujących, z polskich klubów. Tego nie wolno zaprzepaścić. Gdziekolwiek jestem obserwuję, odczuwam jednak wielkość Wisły nawet w przypadku zazdrości, zawiści wywołanych często pogromami przeciwników . Głupek i ksenofob ubliży lecz jaką wartość mają wynużenia typków sprowadzanych na ziemię wielokrotnie, znających swoje miejsce. Kradnacych punkty na drodze perfidii sukcesu. Ale jset zdecydowana większość, którą budzi szacunek do nas, jako objaw wartości, tyle lat celebrowanej, to zostaje w Ich głowach, i jest nasza zasługą. Teraz czas najwyższy zatrzymać powolne zejście z tej góry. KOLEGO mija 56 lat od mojego pierwszego meczu na Wiśle, tak jak Ty i Twoi bliscy mam podobne zdanie. Różnica tkwi w ludziach, jedni przychodzą do nas wyciągnąć jak najwięcej kasy inni grali za czapkę gruszek czy miskę zupy, równie efektownie, często lepiej, honorowo. Ale istniejemy dzięki Wam i tym co zostawili zdrowie na murawie i na każdym etacie Wisły z właścicielem na czele. Jest jeszcze jeden aspekt utożsamiania z Wisłą aktów nienawiści, politycznych chucp, środowisk mącących w głowach i charakterach młodych ludzi, chluby klubowi napewno nie przynoszą, wręcz odstreczają potencjalnych sponsorów i sympatyków jest to duży i trudny problem. Pozdrawiam. ~~~DAM TSW DAM TSW Patrząc na Żurawskiego w tym meczu stwierdzam, że mógłby być alternatywą dla Brożka.:-) marian82 ~~~ar Sorry, ale piszesz głupoty - konstruktywną krytykę uważasz za kalanie własnego gniazda?? Na pewno przeczytałeś cały artykuł? Maila wysłałem do redakcji i do Klubu - odpowiedź otrzymałem od pierwszych dwóch, nikt Klubu natomiast się nie odezwał. O umieszczeniu mojego maila na stronie zadecydowała redakcja - widać zdecydowała, że jest tego wart. Nigdzie nie pisałem, że stała mi się "krzywda", wręcz przeciwnie, napisałem, że "nie żałuję, że wykupiłem tę nagrodę, zrobiłbym to bez wahania raz jeszcze". ~~~wiślak90b r info z 90 Uległa zmiana nadzoru komisiji dotyczącej Wisły i nie wiem co to oznacza tak do końca ktoś mógłby mi to wyjaśnić proszę. Lolku np ty coś wiesz jak wygląda sytiacja w klubie teraz? woytek1974 @marian82 Fajnie, że opisałeś swoje doświadczenie. Przecież miłość do klubu to mówienie również tego, co nas Kibiców boli. Gdzie można to uczynić lepiej niż na kibicowskim portalu?! ~~~ar @ Marian82 Rozumiem, że opublikowano to bez Twojej zgody? Ciekawe. I naprawdę nie masz poczucia krzywdy? Przecież to obłuda w czystej postaci. Często wysyłasz do Klubu takie swoje konstruktywne krytyczne rady? To przecież klasyczna argumentacja w stylu "nie jestem donosicielem ale dla wspólnego dobra informuję, że Pańska żona się puszcza". Na tym właśnie polega kalanie własnego gniazda. Jutro red. Jawor lub inny paradziennikarz napisze artykuł o zmarnowanej szansie i rozgoryczony kibicach. Na pewno o to Ci chodzi? ~~~znw .... @~~~kibic z C przyschła. To było taaak daaawno. ~~~viornisko Mecz do tematu można byłoby dołożyć system wymiany voucherów na bilety (straszna kolejka), których potem panowie na kołowrotkach nie chcieli respektować - bo nie ma karty kibica... trochę brakowało konsekwencji przekazu medialnego z tym, co działo się w rzeczywistości. ~~~jaskółcze gniazdko do ~~~ar ale pierniczysz głupoty. Gdyby w klubie od samego początku do samego końca byli odpowiedni ludzie na odpowiednich stanowiskach to nie raz i nie dwa byśmy w LM grali a tak jesteśmy gdzie jesteśmy. Mądry klub wysłucha kibiców, wyciągnie wnioski i zyska na tym nie to że kibic ale w dłuższej perspektywie sam klub. Chwała, że mu się chciało to napisać. Ma gość rację. Problem moim zdaniem polega na tym, że klub nie do końca to wszystko rozplanował, nie przewidział aż takiego rozmachu tej akcji. Moim zdaniem błędem klubu były za niskie ceny pewnych nagród (tylko tych wysoko ograniczonych osobowo). Tu była niska kwota, a rozgrzewki nie było. Lepiej dać pełnowartościowy produkt (rozgrzewka jak należy, sprecyzowana a większa kwota i trochu wieksza liczba kibiców). Do tego każdy znający trochę realia podobnych akcji za granicą dobrze wie, że tego typu eventy (w wypadku piłki rozgrzewka, pierwszy gwizdek, wyprowadzanie itd) najlepiej się sprzedają w postaci LICYTACJI. Na początek jednak i tak ta akcja to 200% normy. Jesteśmy pionierami z tego się cieszę bardzo. marian82 ~~~ar Zastanawiam się, o co Ci chodzi, dlaczego próbujesz dyskutować, wmawiając mi coś, czego nie napisałem? Po pierwsze - nie stwierdziłem, że opublikowano bez mojej zgody, po drugie - już pisałem, że nie mam poczucia "krzywdy", wskazuję niedociągnięcia, aby eliminować je w przyszłości - gdzie tu obłuda?? Tekst o "donoszeniu" i "puszczalskiej żonie" jest tak bezsensowny, że nawet szkoda go szerzej komentować. Rozumiem za to, że wg Ciebie artykułowanie troski o coś, na czym Ci bardzo zależy, jest tożsama z "kalaniem własnego gniazda"?? Co do Jawora i paradziennikarzy - nie odpowiadam za to, że ktoś może, tak jak i Ty, nie potrafić poprawnie zinterpretować przeczytanego tekstu. stary wiślak Grzegorzu S! W czymże ten mecz był trudniejszy w organizacji od meczu ligowego? Co to jest ten "rozmiar i rozmach"?
W meczu z Arką Gdynia zagrał w bramce Wisły Kraków Alvaro Raton, który był krytykowany po spotkaniu z Odrą Opole. Sporo było głosów nawołujących do zmiany. My nie będziemy kryć, że już przed spotkaniem z Arką trochę podpytaliśmy jak to z bramkarzami „Białej Gwiazdy” wygląda.
Armia Białej Gwiazdy Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować: Email Komentujesz korzystając z konta Facebook.Rozpoczynamy zapisy na mecz z Sandecją, zgłoszenia przyjmujemy na mailu: sektorszkolny@gmail.com do wtorku, 31.10 do godziny 16. Młoda Armia Białej Gwiazdy
Wnioski po meczu „Białej Gwiazdy” w Łodzi z ŁKS-em. Wisła Kraków przegrała w Łodzi z ŁKS-em 2:3 i mocno ograniczyła szanse na bezpośredni awans do ekstraklasy. Generalnie wnioski
Biała armia Lyrics: To Twoja flaga, nasz młody przyjacielu / Nie musisz kochać jej barw, o nie / To Twoja armia i życie w ciągłym biegu / Nigdy nie będziesz już sam / Możesz wreszcie
Armia Białej Gwiazdy. Poprzedni sezon można nazwać wielkim rozczarowaniem. Zaledwie ósme miejsce w lidze, ze stratą aż 16 punktów do Zagłębia Lubin. Niska pozycja w ligowej tabeli, fatalna gra i słaba postawa w europejskich pucharach – tego wszystkiego było już za wiele.
ISSN 2719-8510. Błękitna Armia generała Hallera - Polskie wojsko - Na czele Błękitnej Armii gen. Haller w maju i czerwcu 1919 r. ostatecznie rozbił siły ukraińskie okupujące znaczne obszary Małopolski Wschodniej. Przyłączył Pomorze Gdańskie do Polski i symbolicznie zaślubił ją z Bałtykiem, a niedługo później dowodził Armia
Ebook W cieniu Białej Gwiazdy, Ewelina A. Milik. EPUB,MOBI. Wypróbuj 7 dni za darmo lub kup teraz do -50%!
Wnioski po meczu „Białej Gwiazdy” z Lechem Poznań Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl Istnieje wiele rodzajów gier planszowych, więc każdy 20 listopada 2023
li2F.