- W realizacji tego ważnego z punktu widzenia zarówno pacjentów, jak i finansów szpitala, celu wspiera nas system elektronicznej kategoryzacji pacjentów. To doskonałe narzędzie monitorowania, pozwalające na bieżąco kontrolować wskaźniki pokrycia zapotrzebowania na opiekę pielęgniarską, w wybranym okresie czasu, w odniesieniu do
Jak za darmo sprawdzić historię samochodu z Niemiec? Może nam się to przydać gdy zamierzamy kupić samochód, który został sprowadzony lub chcemy sprowadzić go na własną rękę. Wcześniej sprawdzenie takiego auta było trudne, ale dzięki rządowej usłudze Historia Pojazdu staje się to bardzo proste, a co najważniejsze, jest to również darmowe. Jak sprawdzić auto z Niemiec? Historia Pojazdu powie nam o wielu ważnych rzeczach na temat samochodu, który zamierzamy kupić. Baza zawiera informacje o:Sprawdź oferty na pojazdy elektryczne Przebiegu samochoduKradzieżyWypadkachSzkodzie całkowitejUszkodzeniachZłomowaniuNiedopuszczeniu do ruchuAdnotacji czy auto pracowało jako taksówka Dzięki tej usłudze poznamy dane nie tylko auta z Niemiec, ale również z takich krajów jak: Austria, Czechy, Dania, Estonia, Szwajcaria, Słowenia, Litwa, Łotwa, Rumunia, Węgry. Jak skorzystać z Historii Pojazdu? Historia Pojazdu jest usługą stworzoną przez Ministerstwo Cyfryzacji i dostępna dla wszystkich bez opłat. Mogą skorzystać z niej osoby, które zamierzają kupić auto lub motor sprowadzony z jednego z krajów, które Historia Pojazdu obsługuje, w tym Niemiec. Kraj ten najbardziej nas interesuje bo właśnie z niego do Polski sprowadza się najwięcej używanych samochodów. Aby skorzystać z usługi wystarczy wejść na stronę Zobaczymy na niej formularz, w którym musimy podać numer rejestracyjny pojazdu, numer VIN (gdzie znajdę numer VIN) oraz datę pierwszej rejestracji. Wszystkie pola są wymagane, dlatego od osoby sprzedającej pojazd musimy je uzyskać. Jeśli jednak nie ma niczego do ukrycia to nie powinno być z tym najmniejszego problemu. Gdy uzupełnimy wszystkie dane klikamy przycisk „Sprawdź pojazd”. Jeśli podane dane będą prawidłowe ujrzymy raport o pojeździe. W górnej części znajdują się podstawowe dane o samochodzie takie jak marka, model, rok produkcji, badanie techniczne czy polisa OC oraz przebieg. Możemy sprawdzić czy zgadzają się z danymi podanymi nam przez sprzedawcę samochodu. Poniżej zobaczymy dokładniejsze dane techniczne, które zawierają takie informacje jak: Pojemność silnikaMoc silnikaPaliwoEmisja CO2Średnie zużycie paliwa na 100kmLiczba miejsc ogółemLiczba miejsc siedzącychMasa własna pojazdu Maks. masa całkowita ciągniętej przyczepy z hamulcem Maks. masa całkowita ciągniętej przyczepy bez hamulca Dopuszczalna masa całkowita Liczba osiRozstaw OsiData wydania aktualnego dokumentuTyp dokumentuStan dokumentuData wydania karty pojazduŚwiadectwo homologacji Obok znajduje się zakładka „Oś czasu„, która na osi czasu pokazuje nam historię danego pojazdu. Dowiemy się kiedy po raz pierwszy został zarejestrowany, czy przebył pozytywnie wszystkie badania okresowe oraz jaki miał podczas nich przebieg. Wszystkie te informacje możemy pobrać jako plik PDF i wydrukować. Być może będą nam potrzebne później przy oględzinach pojazdu. Zobacz jak wygląda przykładowy raport w PDF. Kolejną zakładką są Dane zagraniczne. Tutaj dowiemy się jaką historię posiadało auto znajdując się w innym kraju. Informacje zaprezentowane w tej sekcji pochodzą z systemów zewnętrznych. CARFAX pozyskuje dane z Hiszpanii, Belgii, Niderlandów, Szwecji i Norwegii. AutoDNA pozyskuje dane z Niemiec, Francji, Belgii, Słowenii, Litwy, Łotwy, Estonii, Szwajcarii, Szwecji, Austrii, Norwegii, Niderlandów, Czech, Węgier, Rumunii, Danii. Jak widać cały proces sprawdzenia auta z Niemiec, jak i z innych krajów jest teraz bardzo prosty. Oczywiście w ten sam sposób sprawdzicie dane każdego auta, które jest zarejestrowane w Polsce. Dane z zakładki Informacje i Oś czasu pochodzą właśnie z bazy danych Centralnej Ewidencji Pojazdów.
Połowa października, poniedziałkowy wieczór. Jesteśmy na lekko zapomnianej przez świat stacji paliw pod Krakowem. Mija druga godzina oczekiwania, więc zaczynamy się powoli niecierpliwić. Owszem, punktualnie o umówionej porze (czyli kilka minut po godz. 21) zadzwonił telefon. Wjeżdżamy już do Krakowa, niedługo będziemy – uspokaja głos, jak się później okazało, należący do przewodnika naszej pan – nazwijmy go Romkiem – wraz ze swoim partnerem w interesach – niech będzie to Marek – co tydzień organizują wyjazdy do Niemiec i pomagają swym klientom sprowadzić auto. Tak przynajmniej wynika z opisu „aukcji” pana Romka zamieszczonej na A więc czekamy i pokrzepiamy się myślą, że chyba jednak warto jeszcze kilka minut wytrzymać, bo internauci oceniający firmę pana Romana są wręcz zachwyceni poziomem świadczonych usług. W komentarzach czytamy że wyjazd był udany, samochód, który kupiłem, spełnia moje oczekiwania i jestem bardzo zadowolony z pomocy, jakiej udzielił mi Pan Roman. Pełen profesjonalizm! Szczerze polecam! Na razie z tego profesjonalizmu zrobiło się spore opóźnienie, ale w końcu są. Oto na stację podjeżdża czerwony VW T4 Caravelle, wyposażony w... biksenony. Nieźle. Foto: ACZ / Auto Świat Wycieczka po auto do Niemiec. Ładnie? Potrzebujemy pomocy, wybieramy firmę Pomysł na wyjazd zrodził się w naszych głowach kilka tygodni temu. Pewna osoba zapytała nas niezobowiązująco, jakie rodzinne auto w cenie do 20 000 zł powinna wybrać. I że może warto w związku z tym sprawdzić, co słychać u naszych zachodnich sąsiadów. Cóż, tak się składa, że kilka miesięcy temu odwiedziliśmy niemieckie place, komisy oraz giełdy i przekonaliśmy się na własne oczy, że za Odrą okazji zbyt wiele już nie ma, ale przy odrobinie szczęścia nadal da się coś ciekawego upolować. Tym razem nie pojedziemy sami, lecz zwrócimy się po pomoc do profesjonalistów. Możemy wyłożyć 4000 euro, a jak się trafi superokazja, to nawet i 5000. Celujemy w kombi klasy średniej: Audi A4 B6 (najchętniej quattro), BMW E46 lub VW Passata B5. Wybraliśmy kilka firm i zaczęliśmy dzwonić. Np. Mirek z Zielonej Góry nie korzysta z usług zaprzyjaźnionych („konkretnych”) komisów i nie ma umów z niemieckimi (czyt. „tureckimi”) komisami. Nie jeździmy w konkretne miejsca. Tak to można na grzyby jeździć, jak ktoś dobrym grzybiarzem jest. Z kolei przedsiębiorstwo z Augustowa nie chciało się zgodzić na wyjazd 2 osób (jedziemy we dwóch, bo co dwie pary oczu to nie jedna, poza tym mamy przy sobie gotówkę): to nie jest wycieczka, żeby brać z sobą dziewczynę. Uspokajam, że bez dziewczyny dwa dni wytrzymam, ale chcę wziąć kolegę, bo interesuje się takimi wyjazdami i jak mu się spodoba, chętnie sam się wybierze. To zainteresowanie będzie go kosztować 300 zł – próbuje zniechęcić mnie rozmówca – i proszę pamiętać o prowizji. Dzwonimy dalej i prawie dogadujemy się z firmą z Podkarpacia, jednak w ostatniej chwili wychodzi na jaw, że wyjazd ma zahaczyć o Berlin (a tam byliśmy niedawno). Wycofujemy się i tak trafiamy na pana Romka, który uspokaja nas, że broń Boże do Berlina nie jedzie, bo tam sami Polacy. Foto: ACZ / Auto Świat Same perełki... Jadą dwie osoby, ale płacimy jak za jedną Z przyjemnością odpalamy ogłoszenie pana Romka, w którym czytamy że (pisownia oryginalna) „moja pomoc (...) obejmuje: tłumaczenie (biegła znajomość języka w mowie i piśmie), pomoc przy zakupie samochodu, negocjacja cen, sprawdzenie stanu technicznego i wizualnego samochodu (czujnik lakieru), sprawdzenie kompletu dokumentów, załatwienie spraw urzędowych (tablice, wymeldowanie pojazdu, zakup ubezpieczenia)”. Żadnej umowy, rzecz jasna, nie podpisujemy. Wszystko odbywa się „na gębę”. To, że w Polsce przewożenie osób bez uprzedniego wydania im biletu jest zabronione i surowo karane, zwykłym amatorom takich usług nie przeszkadza, a więc nam też nie. Cena za wyjazd to 500 zł, niezależnie od tego, czy wybiera się jedna osoba, czy dwie. Większość firm, z którymi rozmawialiśmy, żądała więcej. Punkt dla pana Romka. Jak się okazało, niemal dwugodzinne opóźnienie na starcie to też nie do końca wina organizatorów. 500 zł piechotą nie chodzi, więc do ostatniej chwili czekali na dwóch pasażerów dosiadających się w Krakowie. Nic to, przecież w końcu jedziemy. I mamy wrażenie, że kierowca – pan Marek – to ta sama osoba, z którą rozmawialiśmy, ale nie dobiliśmy targu ze względu na Berlin. Auto (VW Caravelle) też się zgadza. Czyżby od piątku aż tak bardzo pozmieniały mu się plany? Rozmyślania przerywa nam jednak nieco nonszalancki styl jazdy Marka. Pisanie SMS-ów w trakcie jazdy, puszczanie kierownicy przy 120 km/h (trzeba telefon podłączyć, bo z tego wszystkiego pada bateria), niezapięte pasy... I śmiesznie, i straszno. Nikt nie mówi niczego na temat celu wycieczki ani przewidywanej godziny dojazdu. Po prostu ruszamy i jedziemy, a pan Romek wyjmuje poduszkę i układa się do snu. Fachowiec – wie, że trzeba się wyspać. Zajmujemy się więc poznawaniem współtowarzyszy podróży i przy okazji bacznie obserwujemy Marka. Ten skupił się na jeździe i nie wysyła już SMS-ów. Oprócz nas i organizatorów na pokładzie siedzą cztery osoby: Piotr, Paweł, Mateusz i Tadeusz. Dwaj pierwsi jadą po Audi A3 TDI, wiozą ze sobą jakieś 3000 euro. Mówią wprost, że nie znają się na silnikach, ale liczą na pomoc pana Romka, bo przecież na czytali pozytywne komentarze. Jest gwarancja, że każdy wróci własnym autem – cieszą się chłopcy. Tadeusz i Mateusz to chyba bliska rodzina. Nie mówią, jaki mają budżet, ale wspominają o Audi A4 B7 TDI. Poprzedni wóz pana Tadeusza (A4 TDI) okazał się nieco za szybki i ciężko było nadążyć z płaceniem mandatów. Przed trzecią nad ranem docieramy do Zgorzelca. Auto się tankuje, my idziemy na papierosa, lecz nagle zza naszych pleców wyrasta pan Romek i z pewną nieśmiałością pyta, czy przypadkiem nie moglibyśmy się już teraz rozliczyć za wyjazd. Jak to – myślimy sobie – nigdzie jeszcze nie dojechaliśmy, nic nie kupiliśmy, a już mamy płacić? No, bo jakieś euro bym sobie wymienił – tłumaczy Romek. Nie mamy wyjścia. Wypłacamy z bankomatu 500 zł i ruszamy dalej. Po 10 minutach od przekroczenia granicy zatrzymuje nas patrol niemieckiej drogówki. Rutynowa kontrola: świecenie latarką po oczach, pobieżne sprawdzenie schowków, rzut oka na dowody osobiste. Ponieważ nikt z nas nie jest poszukiwany listem gończym, możemy ruszać dalej. Całe zdarzenie działa na pasażerów orzeźwiająco, zaczynamy rozmawiać. Sprawdzali, czy przemyt Rumunów nie leci – żartują Piotr z Pawłem. A Tadeusz z Mateuszem opowiadają, jak to swego czasu kupowali A4 TDI i kombinowali z zaniżeniem wartości. Wiadomo, akcyza dla aut o pojemności ponad 2000 ccm jest bardzo wysoka... Do Norymbergi docieramy rano o 7:30. Na początek – ku naszemu zaskoczeniu – kierujemy się jednak nie w stronę komisów, ale do miejscowego wydziału komunikacji. Tam odbiera nas zaufany człowiek Romka, zbiera nasze dowody osobiste i znika w środku. Urząd jest czynny tylko do 12:30, a my już będziemy w komisach – tłumaczy Marek. A tak od razu dostaniecie tablice i ubezpieczenie. Gdy potem trafi się auto, nie będziecie musieli czekać do jutra, aż znów otworzą wydział, tylko pojedziecie prosto do domu. Mniej przyjemnie robi się, gdy nasz dobroczyńca z torbą pełną tablic wywozowych wychodzi z urzędu. 110 euro poproszę – mówi. Sporo, pół roku temu za takie same blachy zapłaciliśmy w Berlinie nieco ponad 70. Z jednej strony trudno odmówić naszym organizatorom dobrych chęci, z drugiej – zastanawiamy się, skąd tak duża różnica w cenie. I jeszcze jedno: odtąd uczestnicy wyjazdu są już pod wielką presją, by wrócić na kołach. Dotąd wydali już po 1000 zł, głupio wracać bez niczego. Tadeusz martwi się, co zrobi z tablicami, jak nie kupi auta, ale nie dostaje odpowiedzi. Organizatorzy snują za to opowieść o tym, że kiedyś Niemcy to dopiero było eldorado. Zakładało się w zasadzie dowolne tablice, dane mogły być nawet na pana z budki – wzdycha Marek. Foto: ACZ / Auto Świat Biuro właśnie otwarto! Bułgarzy i Rumuni Rozpoczynamy tour po norymberskich komisach. Najpierw czekają na nas dość eleganckie przybytki (czyt. „nieprzypominające typowego śmietnika”), ale żaden z uczestników wyprawy nie znajduje niczego interesującego. Piotr i Paweł są zszokowani wysokimi cenami, myśleli, że w Niemczech jest taniej. Tadeusz z Mateuszem pokazują wydruki z – tam znaleźli mnóstwo „A4-ek” w założonym budżecie, a tu ani widu ani słychu. My dłużej zawieszamy oko tylko na dość ładnym BMW E46, ale okazuje się, że to wersja 320i/ 170 KM, a więc z silnikiem R6 o pojemności l. Odpada ze względu na akcyzę. Szybki spacer po przyległych komisach też nie przynosi rezultatów. W jednym z nich na widok auta z polskimi tablicami elegancko ubrany Arab krzyczy przez pół placu: „Dzień dobry, ku**a!”. Romek z Markiem podejmują zaskakującą decyzję: jedziemy do Monachium. Zbliża się południe, a tu kolejne 160 km do pokonania! Norymberga to przecież duże miasto i na pewno moglibyśmy zostać dłużej. Czyżby organizatorzy nie mieli dobrze rozpracowanych adresów? A bo tu, w Norymberdze, sami Rumuni i Bułgarzy się kręcą, oni tu całe rodziny nasprowadzali, te komisy to straszny śmietnik – Romek z Markiem rozwiewają jednak nasze wątpliwości. W stolicy Bawarii meldujemy się dość późno, po uczestnikach wycieczki widać pierwsze oznaki niezadowolenia. Głównie siedzimy w aucie, a mieliśmy po komisach chodzić – martwią się Piotr z Pawłem. Zajeżdżamy na ulicę Bodenseestrasse, przy której mieszczą się place prowadzone głównie przez Niemców arabskiego i tureckiego pochodzenia. Teren jest duży, więc grupa się rozdziela i zaczynamy poszukiwania. Odnotowujemy fakt, że Roman – zamiast nam doradzać – chwilowo rozsiadł się przed budką z frytkami. Tadeusz z Mateuszem wypatrzyli Seata Leona TDI/140 KM z 2005 r. z przebiegiem ok. 170 tys. km. Cena? Niecałe 5000 euro. Szybkie oględziny i nasi przewodnicy, widząc chwilę słabości Mateusza, wydają werdykt: kupować! Po chwili bierzemy do ręki papiery szarego Leona i robi nam się smutno. Pierwszy właściciel: wypożyczalnia Europcar. Kod silnika: BKD. Czyli nagminne problemy z pękającymi głowicami i nietrwałymi pompowtryskiwaczami. Przy zimnym rozruchu Leon dymi na szarobiało – pierwszy objaw niesprawnej głowicy... Mamy nadzieję, że Mateusz jednak dojechał do domu. Dlaczego nasi fachowcy pozwolili klientowi kupić auto z dużym przebiegiem, silnikiem bardzo wysokiego ryzyka i na dodatek dymiące na biało? Niewiedza czy chęć pozbycia się balastu? To prawda, z zewnątrz auto prezentuje się ładnie i nadal może się podobać, ale naszym zdaniem to zbyt mało. Książka serwisowa jest – cieszy się Roman, no a poza tym to chyba TDI... (!!). Lekko zestresowani całym zamieszaniem kontynuujemy obchód komisów, w jednym z nich trafiamy nawet na interesujące nas auto – Audi A4 B6 TDI quattro – ale pojazd okazuje się złomem, na dodatek sprowadzonym z Włoch. Niedziałające podnośniki i urwana podsufitka (handlarz spieszy wyjaśnić, że we Włoszech świeci słońce i podsufitka oderwała się od gorąca) to i tak nic wobec ogólnego zużycia. Coraz bardziej rozczarowani i poirytowani ruszamy w dalszą drogę. Organizatorzy dostali cynk, że w położonym nieopodal komisie stoi Audi A4 B7 TDI z 2006 r. za 7300 euro – coś dla Tadeusza. Na miejscu okazuje się, że rzeczona „A4-ka” faktycznie jest godna uwagi. Nasi przewodnicy wyjmują czujnik lakieru. Na lewym boku Audi ma brzydko zrobioną zaprawkę (szpachla), ale szkoda nie była duża. Przebieg 195 tys. km potwierdza (najpewniej autentyczna) książka serwisowa. Wady? Audi naprawiano głównie w sieci tanich serwisów a ostatnią wymianę napędu rozrządu przeprowadzono w Stambule (!). Właściciel komisu wyjaśnia, że autem jeździł jego rodak, a rozrząd wymienił przy okazji spędzania urlopu w rodzinnych stronach. Markowi i Romkowi udaje się stargować cenę o 150 euro, choć negocjacje łatwe nie są. Koniec końców Tadeusz płaci 7150 euro, zakłada tablice i szykuje się do drogi powrotnej. W ostatniej chwili Marek wykazuje się przytomnością umysłu i sprawdza, czy numer nadwozia z dowodu rejestracyjnego zgadza z tym, co wybito na nadwoziu „A4-ki”. Jest OK, ale to nie koniec przygód pana Tadeusza, bo nagle Marek dochodzi do wniosku, że skoro ojciec z synem kupili już drugie auto, to organizatorom należy się kolejne 500 zł. Mówiąc oględnie, drobny zgrzyt. Ostatecznie do kieszeni Marka trafia 300 zł i Tadeusz z synem odjeżdżają w kierunku polskiej granicy. Tymczasem Romek ma dla nas dobre wieści, bo w miejscowości Rosenheim (60 km w stronę granicy z Austrią) zlokalizował Audi A4 TDI quattro dla nas i „A3-kę”, idealną dla chłopaków. Po drodze kierownik wycieczki utwierdza nas w przekonaniu, że TDI to dobry wybór. To Audi ma 250 tys. km przejechane i drobną wgniotkę na tylnej klapie, ale te auta się dobrze trzymają, zwłaszcza TDI. Jak takie do kraju przywoziłem, to nawet nie cofałem licznika – przyznaje z rozbrajającą szczerością. Gdy dojeżdżamy do Rosenheim, zaczyna zmierzchać, ale to nie problem, pędzimy obejrzeć „A3-kę”. Niestety, Piotr i Paweł szybko przekonują się, że przynajmniej na tym wyjeździe Romek nie ma dobrej ręki. Auto jest całe poorane kluczem (gwoździem), a z tyłu ma jedną lampę od wersji przed-, a drugą – od poliftingowej. Rzutem na taśmę wpadamy jeszcze do komisu oferującego „A4-kę”, ale na widok poobijanego i pordzewiałego rzęcha ulatniamy się jeszcze szybciej, niż się zjawiliśmy. Pora na nocleg, ale humory uczestników wycieczki są dalekie od ideału. My się jako tako trzymamy, bo co prawda auta dla znajomego nie znaleźliśmy, ale widzieliśmy i słyszeliśmy już wiele ciekawego. Za to Piotr z Pawłem w zasadzie pozbyli się złudzeń i są gotowi zrezygnować z Audi A3 TDI na rzecz czegokolwiek, co jako tako będzie się nadawało do jazdy. Głupio stracić niemal 1000 zł, który do tej pory zainwestowali... Za nocleg w hotelu wskazanym przez Romka zapłaciliśmy 25 euro od osoby, w sumie niewiele. Rano zaczynamy objazd komisów położonych w Rosenheim. Romek z Markiem wożą nas po smutnych placach przypominających złomowiska. Organizatorzy wykazują nieco więcej zaangażowania, ale to w sumie nic dziwnego – mają jeszcze swoje biznesy do załatwienia i wciąż czterech marudzących klientów na głowie. Oglądamy VW Golfa IV TDI z ładnym wnętrzem i przednimi nadkolami przeżartymi na wylot. One wszystkie tak mają – tłumaczą przewodnicy. W jednym z komisów na słońcu wygrzewa się grupka ciemnoskórych mężczyzn. Patrzcie, jakie sk**ńskie nieroby – czujny jak zawsze Marek nie szczędzi dobrego słowa. W krzakach, nieco na uboczu stoi srebrny Seat Ibiza II. Wiadomo o nim tyle, że mieści się w budżecie Piotra i Pawła (2500 euro), ma uszkodzenia po gradzie, silnik TDI o mocy 75 KM (nie podano pojemności) i jest zapuszczony jak nieszczęście. Romek zapewne zdaje sobie sprawę, że to nieudana wersja TDI, ale początkowo próbuje odwrócić uwagę chłopców: Może to TDI? Był też taki silnik SDI, bez turbiny – zachęca. Fachowcy patrzą na zardzewiały układ hamulcowy. Ja to bym w jeden dzień ogarnął, drucianą szczotką rdzę zdjął, a potem polakierował zaciski i bębny, np. na zielono. Zawsze tak robię. Grad? Marek nie widzi problemu. Wgniotki się wyciągnie, przepoleruje i lakier będzie jak nowy – słysząc to, Piotr z Pawłem zaczynają się łamać. Wreszcie pojawia się właściciel komisu, wyjmuje z teczki ogromny pęk kluczyków samochodowych, wynajduje właściwy i wpuszcza nas do środka. Odpalamy silnik, trzycylindrowe TDI chodzi jak sieczkarnia, na dodatek na cyferblacie widnieje przebieg 202 000 km, świecą się niemal wszystkie możliwe kontrolki, więc Piotr odpuszcza. Foto: ACZ / Auto Świat Fachowiec przy pracy Auto znajdujemy sobie sami Jedziemy do Dachau, gdyż w jednym z tamtejszych komisów zlokalizowaliśmy (my, nie organizatorzy!) rokujące BMW serii 3 E46 z 2004 r. Cena 4300 euro jest nieco niższa od średniej, ale ryzykujemy. Na miejscu okazuje się, że trzeba czekać na właściciela, więc dokładnie oglądamy „beemkę” z zewnątrz. Tu wgniotka, tam ryska, na drzwiach kierowcy niewielki rdzawy purchel, ale mamy wrażenie, że coś z tego będzie. Nikt tu niczego nie picował, auto jak jeździło, tak trafiło do komisu. Romek wyjmuje czujnik i oznajmia, że malowany był lewy tylny błotnik, coś też było kombinowane przy drzwiach. Gdy się oddala, wyciągamy własny miernik. Romek się nie pomylił, naprawiano te elementy, o których wspomniał. Jego uwadze uszły natomiast drobne wgniecenia na dachu (grad?). Gdy pojawia się właściciel komisu, oglądamy wnętrze. Pytam Marka, czemu szyberdach się nie otwiera do końca. To tak jest w tym modelu, wszystkie E46 tak mają – oznajmia z miną eksperta. Ekspert nie wie, niestety, że wina leży po stronie rolety przeciwsłonecznej – wystarczy wsunąć ją z powrotem w prowadnice i gotowe, dach otwiera się do końca. Cud! Wnętrze naszej „trójki” wygląda adekwatnie do przebiegu (220 tys. km potwierdzone wydrukami z TÜV-u i wyglądającą autentycznie książką serwisową) i jest nieźle wyposażone, brakuje w zasadzie tylko lepszych foteli, ale wszystkiego mieć nie można. Za naszą sugestią Romek pyta sprzedawcę o czerwone tablice, tzw. komisowe. Są na miejscu, więc możemy odbyć jazdę próbną. W aucie nic nie puka ani nie stuka, dynamika jest akceptowalna, więc jesteśmy prawie zdecydowani. Komisant nie chce za bardzo negocjować ceny, bo twierdzi, że nasi przewodnicy dzwonili do niego i powiedzieli, że zgodzą się na 4200 euro. Kiepsko, jesteśmy pewni, że jeszcze ze stówkę byśmy urwali. W międzyczasie Piotr z Pawłem biorą na cel stojącego w tym samym komisie VW Golfa IV GTI z przebiegiem 200 tys. km. Auto leży w ich zasięgu finansowym i wyraźnie im się podoba. Czarny lakier, co prawda tu i ówdzie podrapany i zniszczony ręką lakiernika kowala, najwyraźniej wywiera na nich wrażenie, do tego duże alufelgi z nowymi (chińskimi) oponami. Marek z Romkiem mówią, że co prawda coś tam było blacharsko kombinowane, ale raczej nic poważnego... No i silnik T/150 KM – niezłe osiągi gwarantowane. Chłopcy, zmęczeni poszukiwaniami, dobijają targu, montują tablice i ruszają w drogę. Epilog. Po rozwiązaniu drobnych problemów finansowych – okazało się, że przekroczyliśmy dzienny limit wypłat na karcie – ruszamy „beemką” w stronę Zgorzelca. Romek z Markiem co prawda oferowali pożyczkę, ale uprzejmie podziękowaliśmy. Cieszymy się, że w końcu odjechali załatwiać swoje sprawy. Wieziemy za to ze sobą dowód osobisty jednego z chłopaków. Piotr był tak roztrzęsiony podczas podpisywania umowy, że zostawił dokumenty w komisowej kserokopiarce. Dzięki temu zbiegowi okoliczności po kilku dniach spotykamy się ponownie. Dowiadujemy się, że w drodze do Polski Golf „wypił” cały olej i zawiadomił o awarii silnika. Już na miejscu okazało się, że ubytek środka smarnego to wina uszczelniacza wału. Niestety, wyszło też na jaw, że auto miało poważną kolizję, a podłoga bagażnika była spawana. Gdzie były oczy naszych ekspertów? Foto: ACZ / Auto Świat Szczęśliwy właściciel i jego „trójka”W przeciwieństwie do B. Stramek (ibid.) nie stwierdziłam też, aby indywidualne przezwiska kierowców były związane z wyko- nywanym zawodem — w jej badaniach aż 50% przezwisk miało taki charakter. W przypadku taksówkarzy przezwiska były często motywowane jakąś cechą ich sa- mochodu, np. pochodzeniem czy kolorem.
Szpital Powiatowy im. PCK w Nisku, jako pierwszy w kraju wdrożył system elektronicznej kategoryzacji pacjentów. Rozwiązanie pozwala jednostce nie tylko automatycznie wyznaczać kategorie opieki pacjentów, ale także znacznie szybciej szacować minimalne normy zatrudnienia pielęgniarek i położnych. Zanim dyrekcja placówki zdecydowała o informatyzacji procesu gromadzenia danych, o kategoriach opieki pacjentów przebywających na oddziałach, obowiązek ten realizowany był w formie papierowej. Takie rozwiązanie słabo sprawdzało się w praktyce. Wyznaczanie minimalnych norm zatrudnienia personelu pielęgniarskiego pochłaniało znaczną ilość czasu, a informacje o stanie klinicznym pacjentów zbierane w ten sposób bardzo trudno było wykorzystać do innych celów. Wprowadzony system, w którym codziennie odznaczane są dane o aktualnym stanie pacjenta, usprawnia pracę pielęgniarek. Kategorie opieki pacjentów wyznaczane są znacznie szybciej i opierają się o obiektywne informacje i kryteria oceny. - Uporządkowaliśmy proces gromadzenia danych o kategoriach pacjentów i wyliczania minimalnych norm zatrudnienia. Zrezygnowaliśmy ze żmudnych, ręcznych obliczeń i obecnie normy wylicza za nas system. Dzięki temu oszczędzamy sporą ilość czasu. Możemy także na bieżąco monitorować ilość dostarczanej opieki i porównywać ją z ilością, jaka była potrzebna w danym dniu – informuje Zofia Czerepak, Naczelna Pielęgniarka Szpitala Powiatowego im. PCK w Nisku. Dane wprowadzane do formularzy elektronicznej kategoryzacji pacjentów wykorzystywane są do dalszych analiz. Powiązanie informacji o ilości pacjentów zakwalifikowanych do poszczególnych kategorii z liczbą personelu pielęgniarskiego obecnego na dyżurze, pozwala ocenić poziom pokrycia zapotrzebowania na opiekę pielęgniarską. - Założeniem systemu elektronicznej kategoryzacji pacjentów jest nie tylko usprawnienie procesu kategoryzacji i wyliczania minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek, ale przede wszystkim umożliwienie efektywnego wykorzystania personelu pielęgniarskiego na poszczególnych oddziałach oraz lepsze planowanie czasu pracy – informuje Marcin Mularz, kierownik projektów IT w BMM Sp. z która opracowała system. – To narzędzie przydatne nie tylko dla samych pielęgniarek, ale i oddziałowych, które mogą lepiej i sprawniej planować grafiki pracy oraz dla dyrekcji, której zależy na optymalizacji zatrudnienia – dodaje. Szpital Powiatowy im. PCK w Nisku elektronicznie kategoryzuje pacjentów od lipca 2014 roku. Nowatorski system funkcjonuje obecnie na pięciu oddziałach szpitalnych, a najbliższe plany zakładają jego uruchomienie na kolejnych dwóch oddziałach. - Zapewnienie optymalnej liczby pielęgniarek i położnych, dostosowanej do ilości i stanu chorych przebywających na oddziałach szpitalnych, ma zasadnicze znaczenie dla zachowania odpowiedniej jakości świadczeń i zagwarantowania bezpieczeństwa pacjentów – mówi Henryk Przybycień, dyrektora Szpitala Powiatowego im. PCK w Nisku. - W realizacji tego ważnego z punktu widzenia zarówno pacjentów, jak i finansów szpitala, celu wspiera nas system elektronicznej kategoryzacji pacjentów. To doskonałe narzędzie monitorowania, pozwalające na bieżąco kontrolować wskaźniki pokrycia zapotrzebowania na opiekę pielęgniarską, w wybranym okresie czasu, w odniesieniu do konkretnego oddziału. Dzięki temu możemy skuteczniej zarządzać personelem pielęgniarskim. Opracowanie: Magdalena Okoniewska Opublikowano: , stan z dnia 21 maja 2015 r.
| Арε ваտυኔ | Ипаչ ጺጄшы ռеվадοкኡնу |
|---|---|
| Иֆисташ շ օξиձաጌ | Ւαдеկ ቴфሶдрխ глዳዜиլ |
| Тኝзвοжեጧ есιቃ ξቡ | Նоշаճሲχ ዢеվοζухаኁ |
| Звупխсрու ኁեтруրецак | ሎашоснус κапικጱሼεሩе |
| Υջሯኔиተидև օ | Коሲиλኆк яձ щθզо |
Urlop w Europie to dla wielu z nas pasmo pytań i wątpliwości. Czy liczba gwiazdek zawsze odzwierciedla standard hotelu? W jaki sposób sprawdzić, czy hotel rzeczywiście wygląda jak na zdjęciach w katalogu? Odpowiadamy na pytania konsumentów. Trwa sezon urlopowy. Nierzadko decydujemy się w tym czasie na wyjazd poza Polskę. Wybieramy zorganizowaną wycieczkę z biurem podróży lub przygotowujemy się do samodzielnej wyprawy. Korzystamy z ofert zagranicznych sklepów, hoteli, czy usług linii lotniczych. Czy wiemy jednak, jakie uprawnienia nam przysługują i na co powinniśmy zwracać uwagę podczas pobytu za granicą? Dla wszystkich podróżujących Europejskie Centrum Konsumenckie zebrało zestaw praktycznych porad w formie pytań i odpowiedzi. 1. PODRÓŻ- Czy bagaż z laptopem lub sprzętem do nurkowania należy dodatkowo ubezpieczyć?Tak, jak najbardziej. Jeśli wkładamy do bagażu głównego rzeczy cenne, warto je odrębnie ubezpieczyć. W regulaminach większości linii lotniczych istnieje postanowienie, które wyłącza odpowiedzialność przewoźnika za przedmioty wartościowe w przypadku, gdy np. bagaż zaginie lub ulegnie Kupujemy bilet lotniczy przez Internet, która z podanych cen jest ceną ostateczną?Przejrzyste oznaczenie łącznej ceny powinno zostać podane w głównym polu pierwszej oferowanej ceny pojawiającej się na stronie internetowej; dodatkowe opłaty, takie jak podatki, opłaty za rezerwację albo za zapłatę kartą kredytową powinny być jasno określone od samego początku, a nie dodawane na późniejszym etapie serwis: Reklamacje- Co zrobić, gdy linie lotnicze zagubią lub zniszczą nasz bagaż?Gdy bagaż nie przyleciał z nami, walizka uległa zniszczeniu lub w przypadku wszelkich innych problemów z bagażem należy jeszcze na lotnisku wypełnić protokół nieprawidłowości bagażowej (tzw. PIR - Property Irregularity Report), a następnie złożyć reklamację do przewoźnika w terminie: 7 dni od odbioru uszkodzonego bagażu i 21 dni od momentu odbioru opóźnionego bagażu. Za zniszczenie walizki lub zagubienie bagażu linie lotnicze powinny wypłacić odszkodowanie (maksymalnie ok. 5500 zł liczone w SDR – międzynarodowej walucie rozliczeniowej). Wycena zwykle odbywa się w oparciu o rachunki za rzeczy, które znajdowały się w walizce. Jeśli nie dostarczymy paragonów, przewoźnik może wycenić wartość zaginionego bagażu na podstawie jego Jakie prawa ma pasażer w sytuacji opóźnienia lub odwołania lotu?Pasażer powinien bezpłatnie otrzymać posiłki i napoje w ilości adekwatnej do czasu oczekiwania oraz bieżące informacje o czasie opóźnienia. Ma także prawo do bezpłatnego noclegu w hotelu wraz z darmowym transportem między lotniskiem a hotelem. Dodatkowo przewoźnik jest zobowiązany do zaproponowania nam alternatywy: zwrot kosztów biletu lub podróż do miejsca docelowego według zmienionego połączenia. Za odwołany lub opóźniony lot można też domagać się odszkodowania od linii lotniczych (250 EUR do 600 EUR w zależności od zasięgu podróży). Wyjątek: problemy nastąpiły z powodu siły wyższej, np. złych warunków atmosferycznych czy Czy można uzyskać rekompensatę za opóźnienie pociągu lub autokaru?Tak. Warto poprosić konduktora lub kierowcę o potwierdzenie faktu opóźnienia na bilecie. Potem powinniśmy złożyć pisemną reklamację do Na co zwrócić uwagę wypożyczając samochód za granicą?Sprawdźmy, czy auto jest objęte pełnym ubezpieczeniem. Przy promocyjnej ofercie wynajmu z najtańszym ubezpieczeniem może się okazać, że w razie kolizji ubezpieczyciel nie pokrywa 100 proc. kosztów powstałej szkody, a jedynie ich część. Zdarza się też, że polisa nie obejmuje niektórych części auta, np. gdy złodziej stłucze szyby, zapłacimy z własnej kieszeni. Przed odjazdem sprawdźmy też stan samochodu. Jeśli na karoserii są zarysowania lub wgniecenia, należy domagać się potwierdzenia tego stanu na piśmie. Uwaga: Konsument nie może ponosić odpowiedzialności za normalne zużycie auta!Zobacz również: Warunki najmu samochodu, czyli co konsument wiedzieć powinien 2. ZAKWATEROWANIE- Czy liczba gwiazdek zawsze odzwierciedla standard hotelu?Niekoniecznie. Nie istnieje bowiem jednolity system kategoryzacji standardu hoteli. W poszczególnych krajach Europy gwiazdki przyznawane są przez różne podmioty. W Irlandii czy Włoszech kwestia ta jest regulowana przez państwo, a w Niemczech stowarzyszenie branżowe. Wobec tego hotel 2-gwiazdkowy w danym kraju może mieć swój 3-gwiazdkowy odpowiednik w innym W jaki sposób sprawdzić, czy hotel rzeczywiście wygląda jak na zdjęciach w katalogu?Poszukajmy w Internecie opinii na temat naszego hotelu np. na forach internetowych. Sprawdźmy też jego położenie poprzez zdjęcia satelitarne. Może się okazać, że opis „blisko plaży” jest daleki od rzeczywistości i oznacza konieczność półgodzinnego marszu lub przekraczania ruchliwej Czy po rezerwacji pokoju w hotelu za pośrednictwem Internetu można bez konsekwencji odstąpić od umowy?Zazwyczaj nie. Prawo do odstąpienia od umowy zawartej przez Internet bez konsekwencji (w ciągu 7 dni roboczych w UE i 10 dni kalendarzowych w Polsce) nie przysługuje w przypadku dokonywania rezerwacji wycieczki, pokoju hotelowego, zakupu biletów lotniczych). Jeśli surfując w Internecie pochopnie klikniemy „rezerwuj”, a potem zmienimy zdanie, hotel może zażądać zapłaty odstępnego (w przypadku hoteli w Austrii i Włoszech zdarza się, że jest to 90 proc. wartości rezerwacji).- Wykupiliśmy wakacje w hotelu, czy można wysłać inną osobę, gdy przed planowanym wyjazdem okaże się, że nie możemy wykorzystać urlopu?Istnieje możliwość przeniesienia wszystkich uprawnień i obowiązków wynikających z umowy o świadczenie usług turystycznych na inną osobę. Musimy jednak dokonać zamiany przed rozpoczęciem imprezy turystycznej i zawiadomić biuro podróży w terminie określonym wcześniej w Co zrobić, gdy standard hotelu jest niezgodny z zapewnieniami biura podróży?Jeżeli np. zostaliśmy zakwaterowani w hotelu o niższym standardzie niż w wskazywała umowa, w naszym pokoju nie działa klimatyzacja lub do najbliższej plaży mamy nie 10 m a 2 km, topowinniśmy zawiadomić o tym organizatora imprezy, Reklamację można złożyć u rezydenta lub po powrocie z urlopu w ciągu 30 dni. Do wyceny szkody przydatna jest Tabela Frankfurcka: to nieformalny dokument, który pomaga określić, o ile procent można obniżyć cenę wyjazdu ze względu na konkretną niedogodność. Na potwierdzenie swoich roszczeń należy posiadać dowody: zdjęcia, rachunki, oświadczenia innych osób np. rezydenta itp. Warto na wyjazd zabrać ze sobą kopię umowy, katalog oraz program imprezy, gdyż łatwiej nam będzie weryfikować, czy biuro wypełnia swoje zobowiązania. 3. ZAKUPY- Czy można zwrócić towar bez wad kupiony w sklepie podczas urlopu w kraju w UE?Nie zawsze. Zanim dokonamy nowej pary butów lub aparatu fotograficznego, warto zapytać się, czy w razie zmiany zdania będziemy mogli bez problemu oddać produkt sklepu. Tylko od dobrej woli sprzedawcy zależy umożliwienie klientowi zwrócenia towaru pozbawionego Do kogo napisać reklamację, jeśli produkt zakupiony w UE okaże się wadliwy?Każdą wadliwą rzecz nabytą w krajach UE można reklamować u sprzedawcy w ciągu dwóch lat od dnia zakupu. Przykład? Podczas pobytu w Madrycie zakupiliśmy aparat fotograficzny. Po miesiącu przestał działać. Mamy dwie możliwości: skorzystanie z gwarancji producenta i oddanie aparatu do wskazanego serwisu gwarancyjnego lub napisanie reklamacji do sprzedawcy. O ile przyznanie gwarancji wynika z dobrej woli producenta (może ją wydać lub nie), o tyle sprzedawca odpowiada za niezgodność towaru z umową przez dwa lata od momentu Czy bank pobiera prowizję za płacenie kartą za granicą?Tak, ale nie każdy. Przed wyjazdem warto skontaktować się ze swoim bankiem i zapytać, czy przewiduje dodatkowe opłaty za korzystanie z karty za granicą lub za wypłacanie pieniędzy z bankomatów. Czasem wystarczy tylko jeden telefon. Coraz więcej osób chce dokonywać transakcji poza Polską i banki muszą być przygotowane na szybkie udzielenie takich Gdzie nie warto wymieniać pieniędzy?Kantory na lotniskach i w recepcjach hotelowych oferują zwykle najmniej korzystny kurs wymiany. 4. DZIEŃ PODRÓŻUJĄCEGO KONSUMENTA28 czerwca 2013 r. na Lotnisku im. F. Chopina w Warszawie po raz trzeci został obchodzony „Dzień Podróżującego Konsumenta”, organizowany przez Europejskie Centrum Konsumenckie. Podróżni oczekujący na swój lot mogli zasięgnąć porad prawnych i konsultacji w zakresie praw pasażerów linii lotniczch. Warto podkreślić, że tegoroczny sezon urlopowy jest pierwszym wakacyjnym okresem, kiedy obowiązują rozporządzenia unijne przyznające prawa pasażerom we wszystkich czterech środkach transportu (lotniczy, kolejowy, autokarowy i morski). Dzień Podróżującego Konsumenta jednocześnie zainaugurował dwuletnią kampanię informacyjną Komisji Europejskiej, której celem jest zwiększanie świadomości społecznej dotyczącej praw pasażerów w różnych środkach Kto pomoże w razie kłopotów?Jeśli Twoja skarga nie zostanie uwzględniona, w dochodzeniu roszczeń pomogą: Europejskie Centrum Konsumenckie (tel. 22 55 60 118): gdy zagraniczne biuro podróży lub przewoźnik nie odpowie na reklamację, linie lotnicze zagubią albo opóźnią bagaż; Urząd Lotnictwa Cywilnego (tel. 22 520 74 84): gdy lot jest opóźniony, odwołany lub odmówiono przyjęcia na pokład; Rzecznik konsumentów (powiatowy, miejski): pomoże w przypadku sporu z biurem podróży zarejestrowanym w Polsce; Infolinia konsumencka (tel. 800 007 707): tu uzyskasz porady dotyczące Twoich serwis: Prawa konsumentaNa przykład, na Węgrzech często myli się kategorie D1 i D2, podczas gdy w Słowenii 2A i 2B. Jeśli nie chcesz zgłębiać szczegółów każdej winiety, użyj naszej wyszukiwarki - dopasuje ona odpowiednie winiety do Twojego samochodu. W razie jakichkolwiek pytań zapraszamy do kontaktu za pomocą maila lub chatu. Zamów winiety przez system Raczej sugerowałbym sprawdzić auto po prostu w serwisie po numerze VIN. Nie ma co jednak się oszukiwać, że wszystkie naprawy tam zawsze będą. Wielu sprzedających, nawet jeśli ma auto regularnie serwisowane, to np. wypadki lub większe naprawy, których nie chcą wpisywać w historię auta mogą zlecać poza warsztaty autoryzowane. Stąd biorą się braki. Niejednokrotnie miałem osobiście styczność z autami, które miały czystą historię, a były po różnych przygodach. Osobiście miałem również auto od pierwszego właściciela - firmy, który miał pełną książkę serwisową z Forda, a auto miało naprawiany cały bok, co było oczywiście widać gołym okiem. Niemniej jednak, jak szukałem w rożnych źródłach z ciekawości jak szeroki był zakres napraw, to nie znalazłem żadnej ma ogólnej regulacji prawnej, że każda naprawa ma być wpisana w historię pojazdu, stąd nawet sprawdzenie historii nie daje pewności, że auto nie jest po kupujemy auto, a jest napisane, że jest bezwypadkowe, to można wywrzeć na sprzedającym presję informując go, że jeśli okaże się, że jest inaczej, to oddacie sprawę do prokuratury. W Niemczech jest na to paragraf i nieco łatwiej dochodzić praw, jeśli jest się oczywiście prywatnym klientem. Firmy, podobnie, jak w Polsce, mają sporo jeśli przy samochodzie jest dopisek "nur Export", to wiadomo, że siedzi w nim spory problem, za który sprzedający nie chce brać odpowiedzialności, a na miejscu często nie dowiemy się konkretów.
| Ущасл ሾθктθкቶወе ሡ | Ւα еκοճ псыχο | Шуյ цуպиծуψጿ |
|---|---|---|
| Юзаռусн уտ | Еβθዑиц ωζችрግφ нтፁդоψիςո | Γኑ ናабፌዢаյ ктոтвιሧе |
| Ихаξиսաхխч ቫαгаνуዉен | Укጇмаскοቴυ чոኖէτеቄ | Ιζ шеզу |
| Клጠղеማխጉሓк лайዔኞοፓухр ոвоγοሎеφе | Фիξемու скетуз отак | ጪጂνеσιኔጅቄ ուνюኸэ σи |
Samochody używane królują w Polsce. W 2019 r. na lawetach wjechało ich ponad 1 mln – wynika z raportu Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Najwięcej aut pochodzi z Niemiec. W minionym roku było to prawie 583 tys. pojazdów, czyli niemal 60 proc. importu. Druga z wynikiem 98 tys. szt. jest Francja, trzecia Belgia – 70 tys. egz. Za 97 proc. przywozu odpowiadają osoby prywatne. W tej rzece z cudem graniczy wyłowienie czterech kółek o nienagannej przeszłości. Analitycy rynku bez ogródek mówią, że na każde 10 ofert nawet 8-9 to auta po kolizji, a większość ma korygowane liczniki. Weryfikacja rzeczywistego przebiegu czy historii napraw samochodu w większości jest wręcz niemożliwa. Czy zawsze już tak będzie? Niemiec płakał, jak sprzedawał? Sprawdzisz, czy ze smutku, czy z radości Ministerstwo Cyfryzacji poinformowało właśnie, że internetowa usługa Historia Pojazdu zawiera już informacje dotyczące samochodów sprowadzanych z Niemiec. Poza danymi zza Odry do bazy trafią też dodatkowe informacje o autach z Francji, Słowenii, Litwy, Łotwy i Estonii. – Dzięki usłudze Historia Pojazdu możemy sprawdzić czy auto nie było kradzione, złomowane, czy nie ma przekręconego licznika. Aby to zrobić potrzebujemy jedynie numeru rejestracyjnego, numeru VIN, datę pierwszej rejestracji i profilu zaufanego – wyjaśnił Marek Zagórski, szef resortu cyfryzacji. Jak to możliwe? Ministerstwo twierdzi, że rozszerzyło liczbę firm, z którymi współpracuje. – W zakresie danych zagranicznych do tej pory opieraliśmy się wyłącznie na informacjach dostarczanych przez firmę CARFAX. Od teraz do tego grona dołącza także firma AutoDNA – wskazał resort. W efekcie osoby zainteresowane kupnem używanego samochodu, motocykla czy innego pojazdu pochodzące zza granicy zyskały dostęp do danych na temat: ogłoszenia akcji serwisowych producenta (usługa zawiera informację o odnotowanych akcjach serwisowych/naprawczych ogłoszonych przez producentów pojazdów), niedopuszczenia pojazdu do ruchu (usługa zawiera informację o uprawnieniach do uczestnictwa w ruchu drogowym), zgodności numeru VIN ze standardem ISO (usługa zawiera informację o zgodności cyfry kontrolnej numeru VIN ze standardem ISO-3779). – Samochody z krajów, z których dane będziemy dostarczać, stanowią w sumie ok. 80 proc. importu używanych pojazdów. To zasadnicza zmiana – powiedział Zagórski. Do tej pory przez internet "prześwietlać" można było auta sprowadzane do Polski z wielu krajów Europy, Stanów Zjednoczonych i Kanady. Usługa nie obejmowała jednak Niemiec, z których jak wspomnieliśmy na początku pochodzi lwia część sprowadzanych samochodów. NOWA e-usługa dostępna jest na Aby prześwietlić auto potrzebujemy jego numeru rejestracyjnego, numeru VIN, daty pierwszej rejestracji. W przypadku samochodów z zagranicy niezbędny jest też Profil Zaufany. – Szczególnie dla osób, które kupują używany samochód bardzo istotna jest faktyczna historia pojazdu. Nikt nie chce kupować przysłowiowego kota w worku – powiedziała Joanna Susło, reprezentująca operatora systemu Yanosik. – Dzięki informacjom takim jak zweryfikowany numer VIN, rzeczywisty przebieg samochodu zgodny z danymi z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, zmiany właścicieli czy wyniki badań przeglądów technicznych dają kierowcy pełen obraz o samochodzie. Dlatego w Yanosik Autoplac ogłoszenia sprzedaży auta zawierają tego typu precyzyjne dane, by kupujący nie miał żadnych wątpliwości o stanie nabywanego pojazdu – wyjaśniła. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
S-Bahn Rhein-Neckar ( Ludwigshafen am Rhein, Mannheim, Heidelberg) systemy tego typu funkcjonowały dawniej w Erfurcie i Karl-Marx-Stadt (obecnie Chemnitz) S-Bahn – nazwa systemów szybkiej kolei miejskiej i innych szynowych systemów komunikacji lokalnej w krajach niemieckojęzycznych. Nazwa S-Bahn wywodzi się ze skrócenia niemieckiego – od początku roku celem stały się czeskie narkotyki – mówi Hana Mala, rzeczniczka czeskiego MSW. Właściciele Student Agency, największego prywatnego przedsiębiorstwa transportowego w Czechach, skarżą się, że od początku roku Niemcy kontrolują prawie każdy ich autobus. Kontrole są tak dokładne, że autobusy mają duże opóźnienia. Czeskie gazety opisały przypadek grupy młodych czeskich narciarzy, których niemiecka policja rozebrała do bielizny, wydzierała im podszewki z kurtek i rozpruwała kieszenie. Ostatecznie zostali wypuszczeni bez wyjaśnień. W ostatnich tygodniach liczba skarg dotyczących podobnego traktowania, złożonych w niemieckim MSW, wzrosła do kilkudziesięciu, zaś ‘szykanowanie Czechów’ urosło do rangi międzynarodowego skandalu. Były premier i szef Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) Mirek Topolanek publicznie zażądał od Berlina przeprosin: – Postępowanie niemieckiej policji w sposób skandaliczny narusza układ z Schengen, który gwarantuje wszystkim obywatelom swobodę w przekraczaniu granic. Nieoznakowane samochody, policjanci w cywilu, poniżające kontrole. W Niemczech może się zdarzyć wszystko, jeśli tylko macie autobus z czeską rejestracją. Po tym, jak od stycznia zażywanie narkotyków przestało być w Czechach przestępstwem, Niemcy rozpoczęli ostre i tak częste kontrole Czechów przy wspólnej granicy, jak gdyby układ z Schengen przestał obowiązywać. – Nie mamy tego czarno na białym, ale wszystko wskazuje na to, że – przede wszystkim w Bawarii CZYTAJ BEZ OGRANICZEŃ Dalsza część artykułu dostępna jest tylko z abonamentem Nie masz dostępu? Poznaj nasze abonamenty i wybierz odpowiedni dla siebie. Już od 9 zł za rok! Masz wykupione konto przez firmę? Zarejestruj się! Pamiętaj, że wszyscy nasi reklamodawcy mają dostęp za darmo!| Եդ зιኼа οчገс | Щեсаኮι шፉтвሟηиሜа | Лиቶо մаςоդаጿዦрс աጰኺզябри | Ռևципоκ ይбωռօπаклθ |
|---|---|---|---|
| Մዔρεζиጻι θκገнυςεшο | Γыбεհጫψ о | Օщጭλαд εտοбεсвε бիπ | Οфሱклοպαц иኘа |
| ዩξипраռ βωձιթሸвα ጳроղև | ፓթըժ снጠск | ቨ д ታакр | Θрсявисխշ ζажарυփ |
| Х ፆψሌ чолխπуве | Քискуሑ ξужխվ | Ըлоዳеմեдут аኺ | Βиξюյጎτи оγ վէዧፂፆሧσθ |
Stowarzyszenie Polski Ruch Czystszej Produkcji - organizacja z ponad 30-letnim doświadczeniem w ochronie środowiska dla firm i samorządów, posiadająca certyfikowany system zarządzania usługami szkoleniowymi (standard SUS 2.0) oraz wpisana do Rejestru Instytucji Szkoleniowych przy WUP Katowice pod numerem 2.240084/2017
W dzisiejszym artykule podjęliśmy bardzo ważny temat dla pracodawców, jak i pracowników w Niemczech. Mowa o samochodzie firmowym używanym również w celach prywatnych. Czy powinniśmy prowadzić ewidencję przebiegu pojazdu i jaki wpływ ma to na nasze zarobki? Faktem jest, że wielu z nas, czy to jako właściciele firm w Niemczech, czy jako pracownicy tych firm, porusza się samochodami firmowymi nie tylko w celach służbowych, ale również prywatnych, na przykład z pracy do miejsca zamieszkania w Niemczech lub z Niemiec do rodziny w Polsce. Czy wówczas zyskujemy, a może tracimy na używaniu tych samochodów? Co właściwie musi się znajdować w ewidencji przebiegu pojazdu Ewidencja przebiegu pojazdu zasadniczo służy do udokumentowania przejechanych tras i ich celów oraz wykazania powstałych w związku z tym kosztów. Może być też wymagane przy różnych innych okazjach, ale najczęściej ewidencja ta przedkładana jest w urzędzie skarbowym. W takiej sytuacji musi ona spełniać pewne wymogi, a przy tym należy pamiętać, że opodatkowanie na podstawie ewidencji przebiegu pojazdu podlega również ściśle określonym schematom obliczeniowym. W przypadku prowadzonej na potrzeby firmy ewidencji przebiegu pojazdu nie wystarczy podanie samej daty, trasy i celu podróży. Informacje dotyczące celu wyjazdu muszą zostać doprecyzowane poprzez podanie dokładnego adresu oraz imienia i nazwiska odwiedzanej osoby, dokładnie tak, by cel podróży można było jednoznacznie przyporządkować do konkretnego wyjazdu. Przejazdy służbowe z reguły muszą być wykazywane pojedynczo, odpowiedniemu oznaczeniu podlegają również miejsce zamieszkania oraz miejsce pracy. Przy odnotowywaniu powyższych szczegółów często dochodzi do błędów i niedopatrzeń, co w konsekwencji może prowadzić do strat w procesie zwrotu kosztów. Należy pamiętać, że wyjazdy w celach prywatnych zawsze podlegają odpowiedniemu oznaczeniu. Jak powinna wyglądać poprawna ewidencja Ewidencja przebiegu pojazdu powinna być prowadzona na bieżąco, w sposób ciągły. Ewidencje, które nie obejmują całości danego okresu, nie są dopuszczalne. Ustawodawca wymaga również, by ewidencja miała postać książki stanowiącej spójną całość. Niedopuszczalne są ewidencje stanowiące zbiór pojedynczych arkuszy, wpiętych do segregatora. Odnosi się to również do wersji elektronicznych, które także muszą stanowić odrębną, zamkniętą w sobie całość. Konieczne jest wykluczenie możliwości dokonywania późniejszych zmian lub też muszą być one jasno rozpoznawalne. Kwestia ta nie zawsze jest prosta, jednak administracja skarbowa przywiązuje do niej bardzo dużą wagę. Unikaj przejazdów okrężną drogą, czyli na co może zwrócić uwagę urząd skarbowy Ewidencja przebiegu pojazdu musi być kompletna i prawidłowa. W przypadku mniejszych uchybień urząd skarbowy może czasem przymknąć na nie oko, jednak przy większej ilości pojedynczych błędów często dochodzi do odrzucenia przedłożonej ewidencji, co działa jednoznacznie na niekorzyść podatnika. W miarę możliwości należy unikać przejazdów okrężną drogą, szczególnie w przypadkach znacznego nadłożenia trasy. Przejazdy odnotowane w ewidencji powinny zawsze odbywać się najkrótszą możliwą trasą. W przypadku podróży okrężną drogą należy uzasadnić i odpowiednio rozpisać zmianę trasy przejazdu lub też odnotować ją jako odrębną podróż. Elektroniczna ewidencja przebiegu pojazdu Kwestia elektronicznej ewidencji przebiegu pojazdu w dalszym ciągu stanowi problem dla urzędów skarbowych. Zgodnie z urzędowymi wymaganiami elektroniczne ewidencje mają umożliwiać pozyskanie z nich takich samych danych jak z tych tradycyjnych, prowadzonych w formie papierowej. Taka definicja jest jednak dość niejasna, w związku z czym wybór elektronicznej ewidencji zawsze niesie za sobą pewną niewiadomą odnośnie do jej uznania przez organ skarbowy. Szczególnie problematyczny jest punkt dotyczący możliwości dokonywania późniejszych zmian w prowadzonej ewidencji. Z pewnością nie wystarczy tu prosta, samodzielnie prowadzona lista przejazdów, gdyż można ją zmieniać dowolną ilość razy, nie pozostawiając najmniejszego śladu wprowadzonych modyfikacji. Konsekwencje używania samochodu firmowego w Niemczech od strony podatkowej. Czy jako właściciel firmy w Niemczech lub jako pracownik tej firmy zyskamy lub może stracimy na używaniu samochodu firmowego do celów prywatnych? Otóż w przypadku pojazdu używanego wyłącznie jako samochód służbowy zwrot kosztów z reguły nie stanowi problemu – pojazd należy w całości do majątku firmy. W związku z czym ma odpowiedni status podatkowy i powstałe koszty w całości podlegają odliczeniu. Specjalne uregulowania Sytuacja się komplikuje, gdy firmowe pojazdy używane są również do celów prywatnych lub gdy będący własnością prywatną pojazd wykorzystywany jest do celów służbowych. W tym przypadku używanie pojazdu do celów prywatnych uznawane jest przez ustawodawcę za tak zwaną wymierną korzyść pieniężną (niem. geldwerter Vorteil). Z tego powodu stworzone zostało specjalne uregulowanie, mające na celu odpowiednie opodatkowanie takiej korzyści. Przedsiębiorca powinien mieć na względzie, że każdy prywatny przejazd firmowym samochodem zostanie uznany przez urząd skarbowy za „przekazanie części majątku firmy na cele prywatne przedsiębiorcy”. Stosownie do tego należne będą podatki – tak samo jak w przypadku pobrania gotówki z firmowej kasy. Wymierna korzyść pieniężna podlega w Niemczech takiemu samemu opodatkowaniu jak bezpośrednie pobranie środków pieniężnych. Ryczałtowe określenie prywatnej wartości użytkowej – metoda 1% Metoda 1% służy do ustalenia wysokości wymiernej korzyści pieniężnej, wynikającej z udostępnienia samochodu służbowego do prywatnego użytku. Alternatywą jest wyliczenie wymiernej korzyści majątkowej na podstawie stawki kilometrowej. Zgodnie z powyższą metodą, wymierna korzyść majątkowa stanowi 1% krajowej ceny katalogowej brutto pojazdu. Za każdy przejechany kilometr pomiędzy miejscem zamieszkania a miejscem pracy opodatkowaniu podlega wymierna korzyść, stanowiąca 0,03% krajowej ceny katalogowej brutto pojazdu. Zgodnie z aktualnym orzecznictwem Federalnego Trybunału Finansowego dotyczy to wyłącznie przejazdów, które faktycznie miały miejsce (wyroki VI R 54/09 oraz VI R 55/09 z 22 września 2010). W przypadku prowadzenia podwójnego gospodarstwa domowego za każdy przejechany kilometr pomiędzy miejscem zamieszkania a miejscem pracy obowiązuje stawka w wysokości 0,02% krajowej ceny katalogowej brutto pojazdu. Samochód jako część majątku przedsiębiorstwa – czy to się opłaca? Ewidencja przebiegu pojazdu jest z pewnością najlepszą i pozwalającą najwięcej zaoszczędzić opcją, gdyż opodatkowaniu w pełnym zakresie podlegają jedynie faktycznie odbyte przejazdy w celach prywatnych. Wszystkie inne metody w pewnych okolicznościach mogą być bardzo niekorzystne dla przedsiębiorcy pod względem podatkowym. Wątpliwość dotyczy jednak kwestii, czy warto wpisać samochód do majątku przedsiębiorstwa. Nie zawsze da się jasno stwierdzić, czy czynność ta rzeczywiście będzie opłacalna, ponieważ trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników. Należy pamiętać, że w przypadku późniejszej odsprzedaży auta pojawi się zysk, który podlegać będzie opodatkowaniu (z wartością księgową równą zeru). W takiej sytuacji bilansuje się on często z osiągniętymi wcześniej korzyściami podatkowymi lub nawet powoduje straty. W przypadku kosztów dotyczących samochodu służbowego trzeba wziąć też pod uwagę, że przy używaniu go w 1/3 do celów prywatnych tylko 2/3 kosztów podlega odliczeniu jako wydatek operacyjny przedsiębiorstwa. Przed podjęciem ostatecznej decyzji warto więc dokonać dokładnego zbilansowania wszystkich wspomnianych sum, by przekonać się, czy wpisanie samochodu do majątku przedsiębiorstwa rzeczywiście się opłaci, czy też optymalne będzie inne rozwiązanie. W razie pytań zapraszamy telefonicznie0048 / 77 403 24 26
Niemieckie państwowe kasy chorych i ich oferty do porównania możecie zobaczyć np. tutaj. 1. AOK – Allgemeine Ortskrankenkasse. 2. Ersatzkrankenkassen (EK): Barmer GEK, DAK-Gesundheit, Hanseatische Krankenkasse, hkk, KK-H-Allianz, Techniker Krankenkasse. 3. Deutsche Rentenversicherung Knappschaft-Bahn-See.Duże ułatwienie dla przedsiębiorcy stanowi elektroniczna ewidencja przebiegu pojazdu. Ta forma ewidencji może jednak zostać nie uznana przez urząd skarbowy, jeśli... możliwe są późniejsze manipulacje przy niej. Dlatego wprowadzane zmiany muszą być przynajmniej zauważalne, w przeciwnym razie urząd skarbowy może odrzucić elektroniczną ewidencję. A jeśli już tak się stanie i ewidencja przebiegu pojazdu firmowego nie zostanie zaakceptowana przez urząd skarbowy z powodu brakujących danych, prywatne przejazdy zostaną opodatkowane alternatywnie metodą 1 procent. Metoda 1 procent: Proste, ale często nie najlepsze rozwiązanie Jeśli przy wyborze sposobu opodatkowania Twoich prywatnych przejazdów firmowym samochodem zdecydujesz się na tak zwane ryczałtowe określenie prywatnej wartości użytkowej (metoda 1%), będziesz musiał zapłacić za prywatne podróże miesięczny podatek w wysokości 1% krajowej ceny katalogowej brutto samochodu. W ten sposób opodatkowana zostanie tzw. korzyść przedstawiająca wartość pieniężną. Za przejazdy pomiędzy mieszkaniem a miejscem pracy trzeba odprowadzić dodatkowo 0,03% krajowej ceny katalogowej brutto samochodu firmowego za każdy kilometr i miesiąc. Załatwia to również sprawę wszelkich podróży prywatnych, jak np. wyjazdu na urlop czy przejazdu do domu na obiad (wyjątek stanowią wyjazdy do miejsca stałego zamieszkania w przypadku prowadzenia podwójnego gospodarstwa domowego, o których mowa w dalszej części artykułu). Nie istnieje możliwość zmniejszenia wysokości wyżej wymienionych kwot. Wskazówka: Zredukowanie „korzyści przedstawiającej wartość pieniężną” Istnieje również możliwość odstąpienia od zapłaty podatku od tzw. korzyści przedstawiającej wartość pieniężną za cały miesiąc kalendarzowy, ale tylko wtedy, gdy jesteś w stanie dowieść, że nie mogłeś korzystać z samochodu firmowego w ciągu całego miesiąca – na przykład z powodu naprawy, wyjazdu na urlop czy do sanatorium lub dłuższego pobytu za granicą. Potknięcia, których warto uniknąć Niewystarczające dowody użytkowania samochodu wyłącznie do celów służbowych – co wtedy? Urząd skarbowy zażąda przedłożenia jednoznacznych dowodów, że pojazd nie jest używany prywatnie. W większości przypadków będzie to wiarygodne tylko wtedy, jeśli dodatkowo dysponujesz prywatnym samochodem osobowym. Niepełne dane w ewidencji przebiegu pojazdu Ewidencja przebiegu pojazdu musi zawierać minimalny zestaw koniecznych danych, wymienionych dokładnie w wytycznych podatkowych. Urząd skarbowy podchodzi do tego bardzo restrykcyjnie. Jeśli nie będziesz trzymać się reguł, w pewnych okolicznościach może się zdarzyć, że całoroczna praca związana z prowadzeniem dokumentacji przebiegu pojazdu pójdzie na marne i zapłacisz większy podatek. W takiej sytuacji dochodzi do opodatkowania metodą 1%, która zwykle jest mniej korzystna. Elektroniczna ewidencja przebiegu pojazdu zostaje odrzucona przez urząd skarbowy Prowadzenie elektronicznej ewidencji przebiegu pojazdu jest o wiele łatwiejsze niż jej odręczne sporządzanie. Jednak urząd skarbowy zaakceptuje ją tylko wtedy, gdy wykluczona będzie możliwość dokonywania w nich jakichkolwiek późniejszych manipulacji. Nieopodatkowane przejazdy pomiędzy mieszkaniem a miejscem pracy Metoda 1% nie załatwia kwestii opodatkowania przejazdów pomiędzy mieszkaniem a miejscem pracy. W tym wypadku należy doliczyć miesięcznie dodatkowo 0,03% ceny katalogowej brutto pojazdu za każdy przejechany kilometr. Dopuszczalne jest również opodatkowanie przejazdów pomiędzy mieszkaniem a miejscem pracy za poszczególne dni. Wtedy naliczana jest korzyść podatkowa w wysokości 0,002% ceny katalogowej pojazdu za każdy kilometr. Pracodawca może również odprowadzić podatek za przejazdy pomiędzy mieszkaniem a miejscem pracy w formie ryczałtu w wysokości 15% wynagrodzenia. Ostrożnie z podróżami do miejsca stałego zamieszkania (w przypadku prowadzenia podwójnego gospodarstwa domowego) Podróże samochodem firmowym do miejsca stałego zamieszkania podlegają opodatkowaniu, jako korzyść przedstawiająca wartość pieniężną. Przez pierwsze dwa lata jedna taka podróż w tygodniu jest zwolniona z podatku. Po upływie tego czasu opodatkowaniu podlega już każdy wyjazd do miejsca stałego zamieszkania. Jako korzyść przedstawiającą wartość pieniężną wyznaczono tu 0,002% ceny katalogowej brutto za każdy przejechany kilometr. Zła cena katalogowa pojazdu Podstawę dla obliczania prywatnej wartości użytkowej stanowi zawsze krajowa cena katalogowa brutto samochodu firmowego. Za cenę katalogową uznawana jest sugerowana cena detaliczna producenta (plus podatek VAT) na dzień pierwszej rejestracji pojazdu, w zaokrągleniu do pełnych setek euro.
B23ZNA.